Artykuły
Brakuje jedynie czasu... - wywiad z Darkiem Ślewą
Wywiady
Kiedy kilka tygodni temu dowiedziałem się, ze mam zrobić wywiad ze Smugglersami i że jest mało czasu, bo "Szantymaniak" ma iść do druku na "Shanties", nie wiedziałem jeszcze, jak wielkie znaczenie będą miały dla mnie słowa ...
Kiedy kilka tygodni temu dowiedziałem się, ze mam zrobić wywiad ze Smugglersami i że jest mało czasu, bo "Szantymaniak" ma iść do druku na "Shanties", nie wiedziałem jeszcze, jak wielkie znaczenie będą miały dla mnie słowa wypowiedziane w tym wywiadzie przez Stłuklę. To przecież nasza ostatnia rozmowa...
Umówiliśmy się, że te same pytania zadam Stłukli i Jachowi, a potem wytnę z tego materiał na wspólny wywiad. Miejsce w magazynie było ograniczone, więc zaplanowaliśmy, że po festiwalach, na spokojnie, opracuje się dłuższą wersję na stronę. Teraz wiem już, że nie zadam planowanych dodatkowych pytań, a to co zostało nie doczeka się autoryzacji. O to ostatnie się nie boję, Stłukla był bowiem człowiekiem, który bardzo mocno ważył słowa, wersję skróconą, która poszła w piśmie, autoryzował bez mrugnięcia powieką.
Poniższa rozmowa nie jest jedynie rozszerzoną edycją wywiadu z papierowego "Szantymaniaka", pytania dotyczyły znacznie szerszej perspektywy. Oczywiście ostatniej odpowiedzi w danym momencie nie da się traktować dosłownie, ale postanowiłem, że to pytanie zostanie, wywiad ten pokazuje bowiem specyficzną chwilę sprzed kilku tygodni.
Rafał Chojnacki: Przygotowując się do tego wywiadu przesłuchałem jeszcze raz wszystkie wasze płyty i postanowiłem, że pytania dotyczące historii waszej grupy ułożę pod kątem kilku kolejnych piosenek. Przygoda z dyskografią zespołu Smugglers rozpoczyna się od piosenki "Szkuner I'm Alone", pierwszej na waszej pierwszej płycie. To jeden z utworów, które wykonujecie do dziś, na dodatek prezentują się w nim wszyscy wokaliści Smugglersów: Jurkiel, GooRoo, Stłukla i Rysiu Muzaj.
Na pierwszy ogień idzie Johnson, czyli Krzysztof Jurkiewicz, dziś podpora Formacji, ale swego czasu również frontman Smugglersów, w czasach kiedy nagrywaliście drugą płytę. Jak po latach oceniasz wkład Johnsona w rozwój zespołu?
Dariusz Ślewa: Wkład Johnsona był i pewnie dalej jest ogromny. Po jednym z koncertów, dawno temu podczas hotelowego spotkania, powstał ogólny plan działalności zespołu. Powiedzieliśmy sobie wtedy co chcemy grac i w jaki sposób, a Johnson wniósł do tej ożywionej dyskusji bardzo wiele.
A co myślisz o jego obecnych dokonaniach?
Praca Krzyśka w Formacji to prawdziwe zjawisko. Johnson fotografuje rzeczywistość pisząc piosenki - wystarczy wspomnieć tytuły "Regulus" czy "Frau Kokoschke". Kiedyś będą pisać o Nim w podręcznikach.
"GooRoo", czyli Grzegorz Tyszkiewicz kilka lat temu opuścił zespół, wielu wieszczyło wam szybki koniec. Jednak gracie do dziś, a GooRoo realizuje się solowo. Czy jest szansa, że sięgniecie po jakieś jego teksty?
Nie unikamy piosenek Grzegorza Tyszkiewicza - nie ma ich w repertuarze, bo nie ma wokalisty, który te piosenki śpiewał, za to jest cała sterta nowego materiału do zrobienia, brakuje jedynie czasu. Karierę Grzegorza obserwuję teraz z pozycji "słuchacza-znajomego". O piosenkach, które mi się podobają, np. "Moje Mazury" mówię Grześkowi wprost, spotykając się z nim w "Contraście".
Kolejny głos Smugglersów w "Szkunerze..." to ty. Jako że napisałeś tekst, to zapytam cię raczej o samą piosenkę. Skąd się wzięła w waszym repertuarze? To przecież bardzo rzadko nagrywany utwór, trudno go znaleźć nawet na płytach zagranicznych wykonawców.
"Szkuner..." to stare dzieje. To Rysiek Muzaj bodajże miał kasetę zespołu The Irish Rovers i tam znaleźliśmy tę piosenkę. Spisywaliśmy słowa z mozołem, a niektóre pozostały zagadką aż do czasów Internetu. Tłumaczenie powstało podczas całonocnej imprezy u Darka Matuszaka na Przymorzu. Wszechwładny rejwach zakrapianej imprezy nie pozwalał mi się skupić, więc tekst pisałem w toalecie, która była najspokojniejszym miejscem tej niezapomnianej nocy.
Z tej czwórki pozostał nam jeszcze Ryszard Muzaj. Większość szantymaniaków kojarzy go przede wszystkim z formacji Stare Dzwony, a przecież grał i śpiewał w Smugglersach. Prosiłbym, żebyś przybliżył nieco postać Rysia jako muzyka Smugglersów.
Rysiek sam zaproponował nam współpracę. To było miłe - prawdziwy zaszczyt. Fantastyczny wokal i kapitalne ballady. Perkusista grający świetnie na gitarze przemycał do swych melodii drive w sposób zupełnie unikalny. Prosimy Ryśka czasem o pozwoleństwo na jakiś utwór i dostajemy takowe w imię obustronnej ogromnej sympatii.
No i ten moment na festiwalu w Kotce, kiedy Rychu przyznał się, że grał na perkusji. Po chwili poprosił o pałki, usiadł za instrumentem i zagraliśmy "Poor Old Horse". To był świetny numer - sam w sobie. Nikt nie wymyśliłby takiego scenariusza.
Na początku kariery grupy Smugglers graliście dwa największe evergreeny irlandzkich pubów: "The Wild Rover" i "Whiskey in the Jar" (w waszym wykonaniu jako "Pod Jodłą"). Wiele grup śpiewa tę ostatnią piosenkę, ale chyba nie wszyscy wiedzą, że to dla was Andrzej Mendygrał napisał polskie słowa. Jak to się w ogóle stało, że ten utwór zagościł w waszym repertuarze?
Andrzej Mendygrał napisał "Pod Jodłą" jeszcze dla zespołu Packet. Byliśmy na festiwalu "Wiatrak" w Świnoujściu i poprosiliśmy Andrzeja o napisanie tekstu, który coś nie mógł powstać. Odbywało się to tak, że słuchaliśmy anegdot i kawałów, popijaliśmy whiskey, a Andrzej opowiadał i pisał jednocześnie. Tekst oryginału zszedł jakoś na plan dalszy, a powstał przebój. Zaśpiewaliśmy ten utwór pierwszy raz następnego dnia - ja z kartką na kolanach, a jury przyznało nagrodę z uwagą "Szansa na przebój!!!".
Wasza pierwsza płyta różni się od całej pozostałej twórczości nie tylko tym, że jest dopiero zapowiedzią folk-rockowego brzmienia, ale również, tym, że pojawiają się tam utwory a cappella. Czy jest jakaś szansa, że jeszcze kiedykolwiek coś takiego nagracie? Byłoby to spore zaskoczenie!
Szansa jak zwykle jest, choć na razie dysponujemy w zespole dwoma i pół wokalem. Rany! Mam nadzieję, że mi Jachu wybaczy te "pół wokalu".
Tradycyjna szanta "Poor Old Horse", zarejestrowana na pierwszej płycie, to już zapowiedź nowego, folk-rockowego brzmienia. Kto był dla was wzorem? Skąd pomysł na takie granie?
To żadna tajemnica: zespół The Albion Band, płyta "Rise Up Like The Sun". Pierwszy raz usłyszałem ten utwór, gdy mój kolega z czasów licealnych, Tomek Hornowski, przywiózł w 1978 roku pełne szpulki folk-rockowych nagrań z wakacji w Anglii.
Na drugiej płycie rozpoczęliście nową tradycję, czyli zamieszczanie kolejnych aranżacji już zarejestrowanych utworów. Czy to zamierzona taktyka i czy planujecie ją kontynuować?
Nie jest to jakaś specyficzna taktyka, tylko swego rodzaju wyraz niezadowolenia z poprzedniej wersji. Utwory w repertuarze ewoluują i bywa, że ze średniaków wyrastają przyzwoite piosenki.
Po nagraniu "Nagrody..." na kilka lat zniknęliście ze sceny. Co spowodowało taką sytuację i jak doszło w 1995 roku do reaktywacji?
Hasło do reaktywacji rzucił Grzegorz Tyszkiewicz. Był repertuar, byli ludzie, można było grać - rozumowanie słuszne.
Pierwsza po waszym powrocie płyta to album "Still Smuggling!" z 2000 roku. Aranżacja piosenki "Hej, Stary!" przypomina nieco tę, jaką autor (Ryszard Muzaj) nagrał w domowym studio. Czy była ona przygotowywana do grania ze Smugglersami?
Nie - nie planowaliśmy nagrania z Ryśkiem. Podobieństwo wersji to może podobne podejście do materiału - ot i wszystko.
"Still..." to ostatni album, jaki nagraliście razem z Józkiem Kanieckim. Jego gra jednak ciągle dźwięczy w waszej muzyce. Sam czasem spodziewam się, że za chwilę usłyszę jego skrzypce. Czy zdarza Ci się wciąż czekać na jego wejście?
Graliśmy razem wiele lat i podejrzewam, że już nigdy nie "wykasuję" całych fraz granych przez Józka z mojej pamięci. Wcale tego nie żałuję. Brakuje nam go ogromnie. Przede wszystkim jako człowieka, przyjaciela, a dopiero później jako muzyka, członka zespołu.
Na waszą czwartą płytę czekamy do dziś, zaostrzyliście jednak apetyt słuchaczy nagranym na składankę "Zobaczyć morze" utworem "North-West Passage" w nowej aranżacji oraz ubiegłoroczną demówką, wydaną niemal bez zapowiedzi. Czy możesz coś opowiedzieć o kulisach obu tych wydawnictw?
Wspomagaliśmy zbożną inicjatywę nagrywając "North-West Passage", dlatego daliśmy, co mieliśmy najlepszego na "składzie". Do chórów udało się zmobilizować niezły skład "przyjaciół" - bardzo dziękujemy za pomoc.
Demówka powstała na wyjazd do Anglii, żeby było co po sobie zostawić. Ogromny w niej wkład pracy Krzyśka Janiszewskiego i Mariusza Wilke. Myślę, że to normalny efekt pracy zespołu.
Jak wiadomo pracujecie obecnie nad nowym albumem. Jak toczą się prace? Kiedy możemy się spodziewać gotowych efektów? No i przede wszystkim: czego się możemy po tej płycie spodziewać?
Tak - powstaje nowa płyta. Powstaje mozolnie, bo zespołowi po ludzku brakuje czasu. Dzieci, praca, życiowe kłopoty, zdrowie - ot, rzeczywistość, a muzyka w niej to jeden z elementów, ważny , ale jednak "jeden z...". Czego spodziewać się po nowej płycie? Muzyki, moi drodzy, muzyki!
Zobacz także
W naszym archiwum
Informację wprowadził(a): Rafał "Taclem" Chojnacki - godz. 21:7, 16 marzec 2009, wyświetlono: 7079 razy