Artykuły
Cała naprzód, czyli nowa płyta zespołu SAILOR - wywiad z Leszkiem Walkowiakiem
Wywiady
Maciej Jędrzejko: Od czasu wydania pierwszej płyty grupy Sailor po jakimś czasie słuch o was zaginął. Co się działo z Sailorami od tamtego czasu?
Leszek Walkowiak: Dla niektórych muzyków szantowych słuch o nas zaginął, ale ja myślę o tym ...
Maciej Jędrzejko: Od czasu wydania pierwszej płyty grupy Sailor po jakimś czasie słuch o was zaginął. Co się działo z Sailorami od tamtego czasu?
Leszek Walkowiak: Dla niektórych muzyków szantowych słuch o nas zaginął, ale ja myślę o tym inaczej. Zwyczajnie, po okresie związanym z promocją zespołu na kilku konkursach festiwalowych i wydaniu pierwszej płyty przyszedł czas na działalność koncertową. Zespół Sailor daje około 30 koncertów rocznie. Myślę, że to jest akurat tyle, na ile jest nas stać, przy założeniu, że musimy pracować, żeby mieć środki na zabawę w szanty. Oczywiście, że występy na festiwalach wiążą się z prestiżem zespołu, ale uwierz, gramy wiele innych imprez, na których zaangażowanie organizatorów i publiczności często jest dużo większe niż na niektórych festiwalach, co powoduje przemiłą atmosferę.
Czyli nie zgadzasz się z tezą, że to FESTIWALE są sercem polskich szant?
Może festiwale szantowe są sercem polskich szant, ale nie są to jedyne miejsca, w których można propagować ten rodzaj muzyki. Na pewno wydawnictwa płytowe odgrywają dużą rolę w upowszechnianiu szant. Spotykam wielu ludzi, którzy mają w domu całkiem sporą kolekcje płyt szantowych, a nigdy nie byli na żadnym festiwalu. Ogromną popularnością w ostatnim czasie cieszą się internetowe rozgłośnie radiowe, w których można posłuchać prawie całego przekroju wykonawców tego nurtu.
Obserwuję scenę szantową bardzo uważnie i pustawo było tu bez was. Od czasu "przemknięcia" przez sceny szantowe zespołu Mohadick, którego skład to nic innego jak Sailor bez Leszka Walkowiaka, w kuluarach mówiło się, że Mohadick to następca Sailora. O samym Sailorze w tym czasie nie było słychać zupełnie nic. Dlatego tak się ucieszyłem, kiedy się odezwałeś z informacją o nowej płycie - jeszcze nie zapomniałem "legendarnych warsztatów" Shanties 2000 i nawiązanych wówczas przyjaźni.
Tak, to był, można powiedzieć, "dobry rocznik". Wiele z tych zespołów występuje do dzisiaj, większą część spotykam. Muzycy zespołu Sailor próbowali łączyć pracę w Sailorze i Mohadicku. Jednakże w krótkim czasie okazało się, że praca w dwóch zespołach jest w praktyce nie do pogodzenia. Nastał zatem czas przemyśleń, co dla kogo jest ważne i podjęcia decyzji przez niektórych członków o rozstaniu z Sailorem. Szkoda, że zespół Mohadick już nie występuje, to był kawał dobrej muzyki. Jedyny moment, kiedy zespół Sailor był w zawieszeniu (od września 2004 do marca 2005 r.) to okres, kiedy przebywałem za oceanem i zajmowałem się m.in. podróżami i odkrywaniem na żywo takiej ludowej muzyki jak cajun czy appalachian. Od momentu powstania Sailora w 1995 roku zespół zachowuje ciągłość w działalności estradowej, można to sprawdzić na stronie internetowej w dziale Koncerty.
Jak zmieniał się skład zespołu Sailor?
Na przestrzeni kilku ostatnich lat skład zespołu ewoluował dość systematycznie. Pierwszą płytę nagraliśmy w składzie: Agnieszka Gładyszak - skrzypce, śpiew, Bartek Liczbański - banjo, śpiew, Darek Sarnowski - instrumenty perkusyjne, śpiew, Jurek Richter - koncertyna, śpiew, Leszek Walkowiak - gitara, śpiew. W 2002 roku w zespole pojawił się gitarzysta basowy Waldek Sadowski, który grał z nami na stałe do 2005 r. W tym roku pojawiła się w zespole bardzo zdolna skrzypaczka Wioletta Gromala. Najbardziej przełomowym dla zespołu był rok 2006, w którym Jurek, Agnieszka i Bartek postanowili odejść z zespołu. Jednocześnie Sailora zasilił stary znajomy Sławek Mizerkiewicz - gitara basowa i Paweł Głowacki - banjo, a chwilę później do zespołu dołączył, po kilku latach przerwy Piotr Moczyński - multiinstrumentalista (gitara, harmonijka ustna, mandolina, bodhran, flażolet). W tej chwili udało mi się stworzyć coś w rodzaju szerokiej grupy muzyków - przyjaciół Sailora, którzy współpracują z nami koncertowo i studyjnie. Są z nami stary dobry przyjaciel Bartek Liczbański, na którego pomoc zawsze możemy liczyć, Tomek Fąs, grający na gitarze basowej i Trio Smyczkowe Maestoso.
Do czasu pojawienia się festiwalu Szanta Claus Sailor był jedynym przedstawicielem "poznańskiej pustyni szantowej", jak nazywaliśmy ten teren. Wielu pokładało w zespole Sailor nadzieje na stworzenie ważnego festiwalu i rozwój szant w tym regionie. Czy coś sie zmieni?
Festiwal powstał, w tym roku odbędzie się czwarta edycja Szanta Claus. Mamy nadzieję, że zaowocuje to w przyszłości rozwojem szant w Wielkopolsce. W Poznaniu i okolicach działa kilka zespołów związanych z muzyką szantową. Na jesienno-wiosennych, klubowych koncertach Sailora często zapraszamy naszych młodszych kolegów, mają wtedy okazję zaprezentowania swojej muzyki szerszej publiczności. Wielu z tych muzyków pomysł na stworzenie własnego zespołu wyniosło właśnie z koncertów Sailora. Tak sobie myślę, że to nie są zespoły, które chcą robić "wielką estradową karierę". Bardzo często są to zespoły związane z klubami żeglarskimi, grupami przyjaciół, którzy swoją muzykę grają w małych gronach znajomych czy pasjonatów szant.
Na waszej pierwszej płycie można było znaleźć wkładkę z przepisem na MIODÓWKĘ. Czy w tej płycie tez będzie jakiś przepis na dobry trunek?
Zespół Sailor dość żartobliwie traktuje temat trunku pt. miodówka - krupnik staropolski. Tak, to prawda, że lubimy i robimy różne rodzaje nalewek, ale znakomita ich większość jest pochodną krupniku i w związku z tym "przepis żeglarski" znajdzie się na każdej płycie zespołu. Dla wtajemniczonych (posiadaczy płyty) zawsze znajdę czas na dodatkowe informacje odnośnie gatunkowych trunków.
Płyta to początek "comebacku" Sailora? Czym zamierzacie zainteresować publiczność?
Myślę, że zespół powinien zainteresować odbiorców muzyką i tekstami, to powinno być sedno wydania każdej płyty. "CAŁA NAPRZÓD" to w większości wesoła, rytmiczna muzyka z tekstami nawiązującymi do epoki WIELKICH ŻAGLI. Opowiada o życiu ludzi związanych z morzem, pokładami statków, portowych tawern, gwardzistów króla czy pracy przy załadunku bawełny. Ktoś nam kiedyś powiedział, że Sailor popularyzuje żeglarskie historie dawnych czasów i chyba trochę tak jest.
Na co publiczność powinna zwrócić szczególną uwagę na waszej płycie twoim zdaniem ?
Oprócz muzyki każdy będzie mógł obejrzeć na ekranie monitora prezentacje multimedialną, na której są zamieszczone teksty utworów z akordami gitarowymi, informacje o zespole i utworach na płycie, teledysk i kilka innych szczegółów związanych z działalnością Sailora.
Niektórzy uważają, że zespół nie istnieje bez publiczności - czy ty też jesteś tego zdania? Co jest ważniejsze: zespół czy publiczność?
Są przykłady światowych legend, zespołów, które zawiesiły działalność koncertową, ale wydawały doskonałe płyty niezależnie od publiczności. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, w której zespół może grać swoją muzykę, a publiczność akceptuje to w pełni. Najważniejsza jest szczerość, a publiczność trzeba szanować.
Na forum dyskusyjnym Szantymaniaka wrzało ostatnio od dyskusji o szantach - czym są, czym nie są, czym się stały i dokąd zmierzają? Jak Leszek Walkowiak "czuje" szanty?
Moim zdaniem zjawisko popularności szant w Polsce jest efektem wielowątkowości całego nurtu. Szanty klasyczne, pieśni kubryku, piosenki żeglarskie, pieśni morza, folk całego świata, rockowe utwory z żeglarskimi tekstami, czy autorskie piosenki pisane z głębi serca, nierzadko przez ludzi morza, ale także przez zwyczajnych grzybiarzy. Ostatnio na koncertach szantowych można usłyszeć ballady rosyjskie, pieśni Leonarda Cohena, utwory zespołu Dżem, no bo dlaczego nie. Każdy znajdzie w tym coś dla siebie. Trochę tylko martwię się, że kiedyś to wszystko straci świeżość i szczerość, a o to nietrudno. Boje się, że za kilkanaście lat będziemy słuchać na koncertach utworów np. zespołu Metallica z jakimiś rybackimi tekstami.
Czym jest dla Leszka Walkowiaka nowa płyta zespołu Sailor?
Nowa płyta jest przede wszystkim spełnieniem marzeń. Podsumowaniem kilku lat pracy i spojrzeniem w przyszłość. Cieszę się, że w udało mi się namówić Sailorów na realizację tego pomysłu. Ciekawy jestem odbioru tej płyty przez słuchaczy. W prezentacji multimedialnej dołączonej do płyty można będzie w linku "studio" obejrzeć i posłuchać tego, jak wyglądała praca nad nagraniami i atmosfera Ekspresyjnego Studia Nagrań. Jak zwykle było wesoło i zabawnie.
Jakie masz najbliższe plany koncertowe i gdzie można o nich poczytać?
Wiem, że powinienem większą uwagę poświęcać działaniom marketingowym zespołu i reklamie. Wiem, że zbyt rzadko umieszczamy informacje o naszych koncertach na stronach internetowych portali szantowych. To duże niedopatrzenie. Na pewno wszystkie plany koncertowe zespołu są umieszczone na naszej stronie internetowej www.sailor-szanty.com.pl i na www.myspace.com/sailorszantyfolk, mamy też kontakt smsowo-mailowy z przyjaciółmi, którzy lubią być powiadamiani o koncertach Sailora odbywających się w ich miastach.
Ustailiśmy, że zespół nie był w zawieszeniu - ale pracował z dala od głównych scen szantowych. Czy w tym czasie Leszek Walkowiak obserwował "polską scenę szantową"? Czy chciałbyś sie podzielić jakimiś obserwacjami?
Oczywiście mam swoje przemyślenia. Ciągle myślę, że wszystkie największe festiwale w Polsce są ogrywane co roku przez te same zespoły. Rynek jest zdominowany przez około 10 zespołów, których można posłuchać wszędzie. Ta sytuacja może być stresująca dla wielu innych grup, które, nie odnotowując przez jakiś czas zaproszenia na jakąś większą imprezę szantową, mogą popaść w frustrację. Znam przykłady z życia, kiedy zespoły (po świetnym starcie) zawieszały z tego powodu lub kończyły działalność. Z drugiej strony, można przytoczyć przykład zespołu Qftry, który, żyjąc jakby z boku "wielkiej sceny szantowej w Polsce", potrafi utrzymać wspaniały, wysoki poziom wykonawczy i świeżość muzyczną. Qftry jak już mają okazję wystąpić na "Shanties" w Krakowie, zawsze zgarniają kilka nagród i co? Znowu parę lat przerwy... Zastanawiające to wszystko.
Czy Sailor rozpali szantowy Poznań i zrobi z niego ważny ośrodek szantowy? Czy i jak zamierzacie to zrobić?
Jak już mówiłem, w Poznaniu szanty bardzo często śpiewa się w klubach żeglarskich, w małych gronach przyjaciół, czy na otwartych spotkaniach szantowych w pubach. Nie uważam, że to coś złego, to ma swój urok. Czasami sami uczestniczymy w takich spotkaniach. Na szczęście Sailor ma w Poznaniu duże grono wiernych słuchaczy i zawsze cieszymy się, kiedy możemy dla nich zagrać. Czasem są to małe kameralne koncerty, a innym razem pękają solidne nogi dębowych stołów, na których tańczą nasi fani. Zawsze możemy też liczyć na ich wsparcie, gdy np. w trudnych momentach działalności zespołu zasypywali mnie mailami i smsami z wyrazami wsparcia. Tak naprawdę to dzięki nim powstała płyta "Cała naprzód", której wydanie dzisiaj omawiamy. Właśnie z nowym krążkiem wiążemy nadzieję na szantowe ożywienie naszego regionu.
Wielkie dzięki Maćku za to, że mogłem podzielić się z czytelnikami Szantymaniaka moimi przemyśleniami na temat naszej nowej płyty i działalności zespołu, a na tegorocznym "Szanta Claus" w Poznaniu (na którym odbędzie się oficjalna premiera płyty), zapraszam na "przepis żeglarski".
Szantymaniak to portal otwarty dla wszystkich zainteresowanych twórców "polskiej sceny szantowej" - zatem to ja dziękuję, że zechciałeś odpowiedzieć na zadane pytania i autoryzowałeś wywiad mimo niełatwych czasem odpowiedzi. Szantymaniak jest patronem medialnym waszej płyty i mam nadzieję, że zyska ona zainteresowanie i przychylność szantymaniaków. Ja zatem czekam na wytłoczony już krążek i koncerty grupy Sailor na scenach polskich festiwali. Powodzenia!
Galeria
Zobacz także
W naszym archiwum
- Nowiny:
- Wydawnictwa:
Informację wprowadził(a): Maciej "YenJCo" Jędrzejko - godz. 1:56, 19 październik 2009, wyświetlono: 8192 razy
Connor |
wysłano: 20:7,19 październik 2009
Yen....eee.....no poprostu świetny wywiad.Ojcze naczelny Szantymaniaka.jak Ty już coś napiszesz, to jest to perełka..nie tak jak moje szare i w pewnym stopniu raczkujące artykuliki...ale dobrze mieć takich nauczycieli jak Ty, Kamil i Taclem;)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
YenJCo |
wysłano: 14:10,20 październik 2009
Dziękuje za mile słowa Connor :-)
Sednem kazdego wywiadu są odpowiedzi rozmówcy. Jak rozmówca ma coś do powiedzenia to wywiad się pisze sam. Tak było i tutaj.
Zachęcam wszystkich do zbierania wywiadów z ulubionymi wykonawcami - dla ciekawych wywiadów miejsce w Szantymaniaku się zawsze znajdzie zawsze :-)
Sssciskam
yen
|
Odpowiedz na ten komentarz |
xosiara |
wysłano: 23:10,28 październik 2009
Bardzo dobry wywiad. Trafnie ten Sailor ocenia to co się dzieje w szantach. I z tego co wiem to są jedynym zespołem szantowym w Poznaniu. Mohadicowi już się odechciało, może chodziło tylko o wygranie kilku konkursów...hmm
|
Odpowiedz na ten komentarz |