Artykuły
Flash Creep w poznańskim ZAK-u
Relacje
O zespole Flash Creep do tej pory jedynie... czytałem w "Szantymaniaku". I były to opisy bardzo pochlebne. Nic dziwnego, skoro Cztery Refy, macierzysta grupa członków zespołu, to w końcu prawdziwa legenda ...
O zespole Flash Creep do tej pory jedynie... czytałem w "Szantymaniaku". I były to opisy bardzo pochlebne. Nic dziwnego, skoro Cztery Refy, macierzysta grupa członków zespołu, to w końcu prawdziwa legenda polskich szant. Byłem jednak bardzo ciekawy, czym będzie się różniło "flashcreepowe" granie Maćka, Tomka i Izy od ich grania "refowego". Przekonałem się o tym we wtorkowy wieczór 6 czerwca w poznańskim Klubie Galerii ZAK.
Śpiewająca Iza
Zespół zaczął od kilku "pieśni masowego rażenia". Chociaż nie! Przecież hasło to kojarzy się zazwyczaj z wykonywanymi bezmyślnie i bez talentu "hitami", a w tym wypadku Flash Creep na każdym z utworów odcisnął swoje muzyczne piętno. Kapitalnie brzmiały packetowo-smugglersowe "Matthew Anderson" i " Pod Jodłą" (na szczęście w oryginalnej, nie-metallicowej wersji). Nostalgicznym "Mewom" towarzyszyła rozrywkowa wersja "Sally Brown". Zespół położył również wielkie zasługi w zachowaniu polskiego dziedzictwa narodowego,
którym są niewątpliwie ballady Janusza Sikorskiego (usłyszeliśmy "Blues o Julce Piegowatej" i "Tawernę Pod Dorodną Flądrą"). Była też i szanta ("O weź ją!").Największą niespodzianką była jednak śpiewająca Iza Puklewicz! Przez niemal całą dekadę wytwarzająca na scenie dźwięki wyłącznie za pomocą skrzypiec, teraz wreszcie "przemówiła własnym głosem". Ale co to za głos! "Cukier w ładowni" nie bez powodu nagrodzono na krakowskich "Shanties", a "Oczekiwania" w wykonaniu Izy nie powstydziłaby się sama Beata Bartelik-Jakubowska.
Żeglarska nirwana
Z niecierpliwością czekałem jednak na utwory autorskie, a te zabrzmiały dopiero w okolicach przerwy. Zastanawiałem się, co też nowego mogą zaprezentować muzycy przez tyle lat zanurzeni wyłącznie w brzmieniach tradycyjnych. To, co usłyszałem, przeszło wszelkie moje oczekiwania. Kompozycje Macieja Łuczaka do słów jego siostry okazały się być prawdziwymi perełkami. Takie utwory jak "Sen", "Gniew", "Odyseja", czy wreszcie mój prywatny faworyt, znakomita "Nirwana", to po prostu nowa jakość w dziedzinie piosenki żeglarskiej. Świetnie zabrzmiał też dedykowany Józkowi Kanieckiemu "Dziwny skrzypek". Piosenki te zapewne nie znajdą się w repertuarach ogniskowych gitarzystów, ale myślę, że nie ma czego żałować. Flash Creep udowodnił, że piosenki żeglarskie mogą nadawać się przede wszystkim do s ł u c h a n i a. Nie wspominając już o takich muzycznych fajerwerkach, jak mandolinowa solówka Tomka Morozowskiego.
W cieniu "Refów"
Trudno patrzeć na zespół Flash Creep, zapominając o istnieniu Czterech Refów. Wszelkie porównania nie mają jednak sensu. Jak powiedział sam Jurek Rogacki, "to zupełnie inna bajka". Co nie zmienia faktu, że tego wieczoru usłyszeliśmy też i kawałki "refowe". Gdy Maćkowi gardło odmawiało już posłuszeństwa, wtedy z pomocą przychodziły utwory instrumentalne (choćby "Cherokee Shuffle/Ragtime Annie"), pojawił się również jeden z największych koncertowych hitów "Refów" - "Gdy św. Patryk miał swój dzień". Wracając do instrumentalnych kawałków - niektóre zabrzmiały z ogniem, który przywodził mi na myśl tak "wybuchowy" zespół jak Orkiestra Dni Naszych. Wszystko działo się jednak "w granicach folku". Cieszę się niezmiernie, że muzycy Czterech Refów są tak wszechstronni i pełni zapału do realizowania nowych muzycznych pomysłów. Mam tu na myśli także i inny projekt m.in. dwóch innych "refowców" (czyli zespół North Wind). Pozostaje tylko czekać na ich pierwsze płyty (jak wieść niesie - płyta Flash Creep to kwestia kilku miesięcy) oraz... stronę internetową Flash Creep. W tej materii North Wind może być świetnym przykładem :)
Słowa uznania należą się także publiczności, która reagowała wspaniale. Śpiewała, tańczyła i kulturalnie piła :)
Koncert zorganizowano dzięki właścicielom Klubu Galerii ZAK (Tomaszowi Akuszowi i Piotrowi Zyznawskiemu) oraz niezastąpionemu komandorowi Maciejowi Olszewskiemu (na zdjęciu po lewej). Serdecznie dziękujemy i prosimy o jeszcze! :)
PS. Małe wyjaśnienie w kwestii Zespołu bez Nazwy, który kolejny raz udanie poprzedził występ gwiazdy. Otóż zespół ma już nazwę! Brzmi ona (uwaga!) Mohadick. Jak wyjaśnił mi Jerzy Richter (koncertina, Sailor i Mohadick), zaczerpnięto ją z książki Marka Szurawskiego. Nie do ukrycia pozostają związki personalne nowego zespołu z formacją Sailor, która jednak nadal istnieje i koncertuje. O poczynaniach muzyków nowego zespołu będziemy informować na bieżąco, życząc wielu udanych nagrań i koncertów!
Informację wprowadził(a): Michał Nowak - godz. 10:52, 7 czerwiec 2006, wyświetlono: 1096 razy
KAMiL |
wysłano: 9:14,21 czerwiec 2006
Widzę, żeś się Waćpan uaktywniłeś :) Dzięki za profi relacyjkę, czytało się jak zawsze, doskonale.
Czekam zatem na kolejne wieści z Poznania. :)
Pozdrawiam
|
Odpowiedz na ten komentarz |