Artykuły
Młodzieżowe szantowanie w Lędzinach
Relacje
Lędziny - niewielka miejscowość położona wpobliżu Tychów. Jeśli ktoś spoza Śląska o nich słyszał, to możliwe, żedzięki kopalni węgla kamiennego "Ziemowit", albo jadąc trasą S1 między Cieszynem a Warszawą (lub palcem po mapie) natknął się na tą nazwę. ...
Lędziny - niewielka miejscowość położona wpobliżu Tychów. Jeśli ktoś spoza Śląska o nich słyszał, to możliwe, żedzięki kopalni węgla kamiennego "Ziemowit", albo jadąc trasą S1 między Cieszynem a Warszawą (lub palcem po mapie) natknął się na tą nazwę. Ale dzisiaj wspominam je zupełnie z innego powodu.
IV Młodzieżowy Festiwal Szanty i Piosenki Żeglarskiej "Keja 2008" - czwarty, a zarazem ostatni pod taką nazwą. Impreza, nazwana tak na cześć "Kei" Jerzego Porębskiego, miała stanowić "bramę na szeroki świat" dla wszystkich tam występujących. Niestety - musi zostać "przechrzczona". Dopóki był to mały, miejski czy powiatowy festiwal - nazwa nie miała tak wielkiego znaczenia. Jednak w tym roku organizatorzy postanowili się otworzyć, rozreklamować, zaprosić do konkursu wykonawców nie tylko z granic powiatu.
Zaproszenie poszło w świat... i okazało się, że już jedna "Keja" w Polsce istnieje. Od 1997 roku - a więc już 11 lat - w Strzelcach Krajeńskich organizowany jest Festiwal Piosenki Żeglarskiej "Keja". Dlatego od przyszłego roku organizatorzy zapraszają na Młodzieżowy Festiwal Szanty i Piosenki Żeglarskiej "Róża Wiatrów".
Nie było trudno znaleźć miejsce, w którym organizowany był festiwal. Duży budynek, w którym mieści się też urząd miasta, przykuwa wzrok. W drzwiach przywitała nas grupa chłopców z dumnie brzmiącymi plakietkami "Ochrona - Keja". Skierowali nas do szatni, stamtąd na salę.
Już sama nazwa ("młodzieżowy festiwal") przywodziła na myśl, że będzie inaczej niż na "Porcie Pieśni Pracy" w Tychach, "Szantach we Wrocławiu", "Bezanie" w Tarnowie czy "Szantkach" w Kędzierzynie-Koźlu - choć przecież każdy z tych festiwali też jest inny. Atmosfera - którą dało się już odczuć w pierwszym momencie - bliższa konkursom piosenki rozrywkowej dla szkół gim
nazjalnych czy ponadgimnazjalnych niż szantowiskom. Ale w końcu ten festiwal z założenia ma być inny. Więc niech i atmosfera taka będzie.Wielka, piękna, złota róża wiatrów zawisła między dwoma żaglami, na środku sceny Sali Widowiskowo-Kinowej "Piast". Do boju stanęło siedem z ośmiu zgłoszonych zespołów - podobno zespołowi z Chełma Śląskiego uciekł autobus. A może przestraszyli się konkurencji. Tego już zapewne się nie dowiemy.
Jako pierwsi wystąpili uczniowie Liceum Ogólnokształcącego w Bieruniu. Dwie dziewczyny, jeden chłopak, grający w dodatku na gitarze klasycznej. Zaśpiewali "Keję". Tyle suchych faktów. Moim skromnym zdaniem ten chłopak sam poradziłby sobie lepiej. Ciepły głos, lekka chrypka - bardzo pasują do piosenek Jerzego Porębskiego - w końcu on sam też ma taki głos. Dziewczyny zburzyły cały klimat, całą magię "Kei".
Następnie na scenie pojawił się zespół Moderato z Gimnazjum nr 2 w Lędzinach. Ciekawy ubiór - standardowe marynarskie pasiaki, pstrokate koła ratunkowe, czapki a'la kapitańskie dla chłopaków, a gitarzysta (elektryczny zresztą) trzymał w zębach fajkę. Ubrania delikatnie zasugerowały to, co po chwili mogliśmy usłyszeć. Zespół zaprezentował "Au
stralię" i "Tysiące mil" z repertuaru grupy Mietek Folk, z tym, że znowu damskie wokale - wysokie, piskliwe soprany - zupełnie niepasowały do wybranego repertuaru. A o keyboardzie i saksofonie nie wspomnę.Po Moderato nadszedł czas na Lebry i Mątwy (czyżby aluzja do Pereł i Łotrów?). Zespół z Powiatowego Zespołu Szkół w Lędzinach. Keyboard, perkusja, dwie gitary i cztery dziewczyny przy mikrofonach. Do zaprezentowania wybrali "Johny Comes Down to Hilo" i "Pod Sztokfiszem". I w tym miejscu ponownie zakończę suche fakty.
Gdyby odrzucić keyboard - który według mnie pasuje do piosenek żeglarskich jak wół do karety (widział ktoś kiedyś keyboard na statku?), byłoby o wiele przyjemniej. Dziewczyny jakby bały się śpiewać do mikrofonów - szkoda, że każda nie dostała doręki swojego. Gdyby było troszkę pewniej, zabrzmiałoby to o niebo lepiej.
Rzucił mi się w oczy, ale nie z powodu warunków wizualnych,ale właśnie tych audio, Pan Opiekun zespołu. Aż dziw bierze, że sam nie próbuje swoich sił w innych konkursach piosenki żeglarskiej. Ciepły,pełny głos - to to, czego wielu szantymenom brakuje, o czym marzą, a Pan Opiekun marnuje taki dar - nieładnie.
Padła zapowiedź - zespół z Gimnazjum w Chełmie Śląskim.
Tutaj nastąpiła chwila dezorganizacji - cóż, autobusy czasem są szybsze niż ludzie, dlatego też z Chełma nie dotarł nikt. A więc czas na następną grupę.
Następny wykonawca miał ciężki orzech do zgryzienia. Jednak Krzysztof Szymaszek - uczeń Gimnazjum nr 2 w Bieruniu - poradził sobie bez zastrzeżeń. Przy akompaniamencie dwóch gitar i (nieszczęsnego) beatu puszczonego z kasety czy też keyboardu wyśpiewał "Życzenia powrotu" z repertuaru EKT Gdynia i "Rzekę" Wolnej Grupy Bukowina. Słychać było, że chłopak wie, co śpiewa, czuje każdy z utworów i podchodzi do każdego z nich emocjonalnie. Z tak mocnym, czystym głosem może zajść bardzo daleko. W trakcie słuchania skojarzył mi się trochę z Romkiem Roczeniem. (Panów gitarzystów w relacji pominę. Świadomie.)
Jeszcze dwa zes
poły. Przedostatni - Ars Nova z Powiatowego Zespołu Szkół w Lędzinach. Ciekawe stroje, a'la żeglarze mazurscy (bardzo pomysłowe, szczególnie broda namalowana czarnym pisakiem). Cały efekt niestety zepsuła pani opiekunka w zielonym kostiumie i na szpilkach, która jeszcze - na nieszczęście zespołu - pomyliła się kilka razy w trakcie śpiewania.I tutaj pojawia się mój apel do ludzi prowadzących zespoły młodzieżowe - dajcie im samym wystąpić! Nie wskakujcie na siłęna scenę. Bo o ile zespołowi Lebry i Mątwy obecność opiekuna na scenie dużo pomogła, tak Ars Nova straciła przez to wiele.
Zespół zaśpiewał dwa utwory wszystkim pewnie doskonale znane. Zaczęli od "Z pijanym żeglarzem co zrobimy". Ciekawa była partia klarnetu. Co mnie zszokowało: po pierwsze dziwne dźwięki ciągnięte przez panią opiekunkę (przywodziły mi na myśl jakieś zapomniane plemiona afrykańskie), podrugie zwrotka "Parę pagajów mu w d*pe dajmy" która tragicznie kontrastowała z następującym po niej tekstem "gdy przyjdzie raniutko".
Jako drugi utwór zaprezentowali "Pacyfik", który coś zbyt szybko się skończył. Ale dziewczyny nie traciły zimnej krwi i odtańczyły ciekawy taniec, by wypełnić zakończenie piosenki (...może to zasługa tego, że pani opiekunka już wtedy stała pod sceną...).
Koniec. Na szczęście koniec.
Kiedy szanowne jury (które składało się chyba z 20 osób) udało się na obrady,na scenie zaczęła się instalować "gwiazda wieczoru": zespół Perły i Łotry.
I jakież było moje zdziwienie gdy na scenie zamiast Wojtka"Palucha" Paluszkiewicza zobaczyłam Michała Palkę - grającego na gitarze również w chórze gospel God's Property.
Pan akustyk miał wielki problem z ustawieniem tak wielu instrumentów i wokali na scenie. W tym czasie dwie koleżanki/konferansjerki zdążyły opowiedzieć szczegółową historię zespołu, omówić całą dyskografię oraz działalność charytatywną, którą zespół na przestrzeni lat prowadził.
Pan akustyk jednak nie zdążył ustawić wszystkiego.
Dlatego rolę konferansjera przejął Doktor, który poprowadził cudowną, humorystyczną prelekcję na temat pracy akustyka oraz budowy i historii instrumentów, na których grają Perły.
Nareszcie! Udało się!
Perły i Łotry zaśpiewały i zagrały. Co prawda pan akustyk nie potrafił nagłośnić głównego wokalu tak, żeby był zawsze słyszalny, ale odczepmy się może od niego. Przejdźmy do Pereł.
"Jubalee" i "Czas", "Burza" i "Bateau l'arrive", "Mgła"... może nie będę wymieniać dalej.
Jak brzmieli z Michałem? Dobrze. Może za bardzo przyzwyczaiłam się do "Palucha", bo cały czas brakowało mi jego chórków - choć przecież Michał też je śpiewał (czasem nawet z podwójną siłą - za to "chwała" panu akustykowi). Życzę Michałowi wszystkiego najlepszego - oby na scenie szantowej czuł się tak samo swobodnie jak w gospelu (bo tam "wymiata ostro").
Kiedy "gwiazda wieczoru" zakończyła swój występ nadszedł czas na wyniki.
Trzecie miejsce: Lebry i Mątwy.
Drugie miejsce: Ars Nova.
Pierwsze miejsce: Happy Crew.
Nagroda publiczności (przepyszny tort): Happy Crew razem z Ars Novą.
Informację wprowadził(a): Jolanta "Skrzypaczka" Gacka - godz. 11:19, 29 marzec 2008, wyświetlono: 1506 razy
E.T. |
wysłano: 17:6,29 marzec 2008
Dobrze że choć mogłam poczytać, nie udało mi sie dojechać, choć bardzo chciałam.Mam nadzieję że impreza będzie cykliczna.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
damianos |
wysłano: 19:14,29 marzec 2008
była znana godzina festiwalu - niestety wg Sz24 festiwal rozpoczynał się o 00:00. A nie każdy dysponuje numerami telefonów do wystepujących, żeby zapytać... :(
|
Odpowiedz na ten komentarz |
damianos |
wysłano: 19:58,29 marzec 2008
głupota mogła latać....poleciałbym. Było napisane o której - ale z rozmachu nie ujrzałem. Post poniżej nieważny - nie czytać :)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
korsa53 |
wysłano: 10:36,31 marzec 2008
Dzięki za te słowa..mam nadzieję, że Twoje uwagi faktycznie wpłyną na podniesienie poziomu konkursu, a nie wystraszą i zniechęcą uczestników. Ja bardzo podziwiam tych wszystkich, którzy przyjechali. W szkołach średnich nie ma muzyki. Ci opiekunowie w większości społecznie pracują z uczniami. Moim zamysłem było, by przez sprowadzenie Happy Crew czy Pereł i Łotrów właśnie umotywować dając wzór..a teraz nie wiem, czy ktoś z powiatu się zgłosi w przyszłym roku:(
Szansą na" podniesienie poziomu" będzie zorganizowanie przez Yacht Club OPTY i Powiatowy Zespół Szkół w Lędzinach warsztatów muzycznych. No i cały czas optymistycznie myślę, że da się szantowaniem cieszyć bez piwa /skoro to jest młodzieżowy festiwal/.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Belferdia |
wysłano: 20:59,31 marzec 2008
Nic tak nie zniechęca jak arogancja... zwłaszcza arogancja tych ,którzy znają sie na rzeczy i za cel istnienia upatrują poinformować każdego w jakim stopniu jest ułomny.
Wywód autorki artykułu przypomina mi perrory mojej "ukochanej ciotuni" , skądinąd mistrzyni kuchni -która jako gość posmakowała potraw , pouśmiechała się, a jakże bo jest osobą towarzyska i dobrze wychowaną, a potem słownie zmasakrowała , tam gdzie mogła, moje kulinarne niedoskonałości z których się składam , radośnie w kuchni tworząc to i owo, gości przyjmuję w nadziei , że kiedyś to będzie bardziej strawne niż radosne.
Ja mam w nosie ciocię. Moi goście przyjdą ale czy po takiej krytyce "pani w zielonym żakiecie i szpilkach" /tylko kobieta taki tekst mogła wyprodukować, to małostkowe i nieprofesjonalne:P/ będzie chciała spotkać sie z młodzieżą i zaproponować młodzieży cokolwiek ? Po co, żeby publicznie ja ktoś ośmieszył?
Chociaż jestem pewna , że spotka sie , bo tak maja nauczyciele.
Autorka artykułu nie zadała sobie trudu , żeby dotrzeć do genezy tego przedsięwzięcia jakim jest "Keja ". Nie zauważyła , że to nie kolejny festiwal szantowy -to uświetnienie i uwieńczenie ambitnego i wręcz "kiszotowego" programu wychowania poprzez kulturę żeglarską . Że praktycznie jedna osoba/przenikliwości autorki artykułu -amatorki dziennikarstwa-pozostawiam odkrycie faktu ,kto jest prawdziwą siłaczką, przyjacielem i wychowawcą młodzieży, wspaniałą żeglarką i organizatorem.
W PZS nie tylko sie śpiewa , ale uczy żeglarstwa w pełnym tego słowa znaczeniu łącznie z wakacjami na żaglach/. Proszę zobaczyć skalę przedsięwzięcia dla takiej szkoły jak PZS w Lędzinach. Jak zamienić na chwilę królestwo hip hopu w publiczność szantową. Ja chylę czoła.
Kilku uczestników miało chwile szczęścia i uwierzyli w siebie, mimo że walczyli ze zniechęceniem -wiem z osobistych relacji. Nic ich wielkiego w życiu nie spotka -mieszkańców małego śląskiego miasteczka, w którym pewnego załopotały żagle i zabrzmiały morskie rytmy. Szkoda , że ktoś sie z nimi bardziej brutalnie niż profesjonalnie rozprawił , bo byli zbyt niedoskonali .
Mam nadzieję, że ani młodzieży ani opiekunom ta krytyka nie podetnie skrzydeł. Trzymam kciuki i na pewno przyjadę Was oglądać i słuchać za rok.
Prawdziwi marynarze śpiewali szanty i na pewno nie był to chór piękny ni profesjonalny ;0 I nie che nawet puszczać wodzy wyobraźni , gdyby pojawia sie pani "Skrzypaczka " i wytknęłaby im to i owo :D
A hoj -serdecznie pozdrawiam Głos Krytyki -więcej przyjaźni i poczucia humoru.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
SKRZYPACZKA |
wysłano: 17:40,1 kwiecień 2008
Droga Belferdio.
Moja relacja nie miała nikogo obrazić. Nie miała też zwrócić uwagi na ułomność występujących (o której ja sama nie mam zielonego pojęcia, ale najwidoczniej Ty jakąś ułomność zauważyłaś).
"Pani opiekunka w zielonym żakiecie i na szpilkach" - wybacz, ale tutaj nadal będę twierdzić, że z jej winy występ młodzieży stracił sporo na wartości. A wystarczyłoby pozwolić uczniom wystąpić samym, w końcu to ich chwila prawdy. Uczniowie, rówieśnicy - tworzyli całość. Ciekawie przebraną, poprowadzoną z pomysłem. Jeśli był to pomysł wyżej wspomnianej pani - moje najszczersze gratulacje. Widocznie brakło jej pomysłu tylko na siebie samą. Nie pasowała do ogółu, ba! nawet powiem, że strasznie rzucała się w oczy - a przecież to młodzi startowali w konkursie - nie ona.
Bardzo się cieszę, że znajdują się ludzie, którzy chcą pokazać młodym szanty i piosenkę żeglarską. I naprawdę - wielki szacunek należy się tym, którzy poświęcają swój czas na uczenie często opornej młodzieży nowych słów, zachowań i pewnej specyficznej kultury, która idzie w parze z żeglarstwem.
Nie mnie jednak oceniać całokształt działalności organizatorów festiwalu.
(Swoją drogą nie wiem czy zauważyłaś komentarz poniżej swojego - napisała go korsa53 czyli Helena Palka, za co serdecznie jej dziękuję i kłaniam się nisko.)
Zależało mi, żeby skupić się na konkretnym wydarzeniu - IV Młodzieżowym Festiwalu Szanty i Piosenki Żeglarskiej "Keja 2008", którego byłam świadkiem, który przeżyłam i który dobrze zapamiętam na długie lata. Myślę, że mi się to udało.
Każdy festiwal szantowy czy też jakkolwiek związany z kulturą marynistyczną jest wartościowym przedsięwzięciem. Bardzo cieszy mnie to, kiedy szanty łączą się z żeglarstwem, ponieważ według mojej skromnej osoby tak właśnie powinno być - szanty bez żeglarstwa długo nie przetrwają.
Wiem, że nie jest łatwo zorganizować żeglarski wypoczynek dla dzieci i młodzieży, ponieważ sama również zajmuję się podobnymi sprawami. Dlatego serce moje śpiewa i dusza się raduje, kiedy słyszę o takich przedsięwzięciach jak "Keja" w Lędzinach wraz z wszelkimi działaniami żeglarskimi z nią powiązanymi.
Nie zgodzę się z Tobą Belferdio, że "nic ich wielkiego w życiu nie spotka - mieszkańców małego śląskiego miasteczka". Jeśli człowiek marzy, stawia sobie wymagania, pracuje nad sobą, walczy - osiągnie wiele. Owszem - jeśli żyje w przekonaniu, że małomiasteczkowa atmosfera jest jego fatum, jedyną drogą wybraną mu przez los - zostanie tam, gdzie się urodził, nie osiągając wiele, pozostając sam na sam ze swoim wyimaginowanym "przekleństwem".
Dziennikarstwo - choćby takie amatorskie jak moje - nie polega na podchlebianiu się organizatorom i słodzeniu zespołom wbrew własnemu sumieniu. Każdy zespół opisałam tak, jak go widziałam. Spisałam dokładnie wrażenia, jakie na mnie wywarł. Starałam się tak dobrać słowa, żeby żadnego z wykonawców nie zniechęcić do szant i piosenek żeglarskich, tylko zmotywować do ciężkiej pracy, której przed niektórymi jeszcze naprawdę sporo.
W ostatnim czasie staram się, oczywiście w miarę moich możliwości, bywać na konkursach, które odbywają się w ramach różnych festiwali szantowych. Kiedyś sama uczestniczyłam w konkursach piosenki młodzieżowej - niestety tylko rozrywkowej.
Wiem, że są wykonawcy (mówię tutaj przede wszystkim o gimnazjalistach i licealistach), którym, choć ciężko pracują, występ nie wychodzi. Może to wina stresu, zbyt wielkich emocji, a może po prostu to nie ich powołanie i muszą poszukać innej drogi w życiu. Są jednak też tacy, którym występ nie wychodzi z własnej winy - kiedy konkurs jest tylko dobrym pretekstem do zwolnienia się z lekcji, do zarobienia paru dodatkowych punktów z zachowania czy muzyki. Mała praca daje małe efekty. I wtedy właśnie pojawiają się pomyłki w tekście, karteczki - ściągi i tym podobne.
Na jednym konkursie jurorzy odebrali mi kiedyś kilka punktów za kartkę z chwytami na kolanach. Wtedy byłam strasznie zła - z początku na jurorów - bo przecież jak oni śmieli, później na samą siebie - bo przecież kartka nie była mi wcale potrzebna. Minęło parę lat - na żadnym późniejszym konkursie nie wystartowałam już z kartką - czy to z tekstem, czy z chwytami.
Jurorzy swoją krytyką - choć tak błahą i oczywistą - uczynili mi wielką przysługę. Nauczyli, co to znaczy przygotowanie do występu, profesjonalizm. Bo do niego właśnie dążymy poprzez konkursy, nagrody, koncerty, czy nagrywane płyty (będące czasem nagrodą w konkursie).
Ciężko byłoby mi napisać o każdym z zespołów tylko pozytywne rzeczy. Sumienie gryzłoby mnie jeszcze pewnie przez długi czas.
Wydaje mi się, że szczera uwaga zawsze będzie bardziej konstruktywna niż przesłodzona pochwała.
Dlatego z czystym sercem mogę powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby dać jak najbardziej obiektywną opinię o każdym wykonawcy.
Przesłodzona relacja mogłaby mieć jeszcze jeden negatywny skutek. Przez otwarcie się na całe środowisko (poprzez reklamę w portalu szanty24.pl) "Keja" stała się tą "bramą na szeroki świat" dla wszystkich wykonawców konkursowych. Gdyby taki zespół po występie przeczytał w Portalu Szantymaniak, że świetnie mu poszło, że "oby tak dalej" i pojechałby na konkurs - na Szanty we Wrocławiu, na Port Pieśni Pracy, na Zęzę (bo przecież nikt im nie broni)- nie wkładając żadnej pracy w swój rozwój, mógłby się zdziwić.
Jurorzy bywają bardzo szczerzy - nawet do bólu. W końcu takie jest ich zadanie - pokazać młodym wykonawcom co powinni poprawić, co zmienić. Pokazują mocne i słabe strony zespołu. Zwracają uwagę na każdy szczegół.
Zapewne prawdziwi marynarze nie śpiewali jak piękny, profesjonalny chór. Ale nie śpiewali też z keyboardem na konkursie w sali kinowej. Jeśli ktoś pojawia się na konkursie - musi liczyć się z krytyką. Nie tylko krytyką jurorów, ale także wszystkich ludzi zgromadzonych podczas jego występu na sali.
Taką relację jak moja mogłaby napisać każda osoba, która wysłuchała wszystkich wykonawców. Również Ty Belferdio. Jeśli chcesz napisać taki tekst - myślę, że redakcja bardzo chętnie go opublikuje.
Pozdrawiam cały czas bardzo przyjaźnie i z całego serca.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Belferdia |
wysłano: 18:37,1 kwiecień 2008
Witam . I dziękuję za odpowiedź. Satysfakcjonujmnie , ze odniosłąś sie Jolu pełniej i cieplej do różnych punktów programu.
Co do słodzenia -ja też wolę obiektywizm od nieprawdy. Oczywiscie , że były niedoskonałości i na pewno wiele wyłapałaś . Będę sie jednak upierać, że ostra krytyka i wycieczki osobiste mogą przestraszyć i tak niezbyt siebie świeżo upieczonych adeptów piosenki w ogóle i "jako takiej"...Nie wiem czy sie odważę wypromować moich uczniów , bo ktoś mnie zrówna z ziemią słusznie czy nie, nie dając szansy na otrzaskanie sie ze sceną właśnie w lokalnym sosie. Uczestnicy nie pokazują sie jeszcze na szerokich wodach . Chcą sie pewnie dogrzać w lokalnym ciepełku.
Korsa nawet wyraziła wątpliwość czy te wody nie za szerokie. Daj szansę ludziom pobyć "brzydkimi kaczątkami".
Moja reakcja dość ostra /przepraszam , jeśli uraziłam / wynikła głownie z tego , że tak najechałaś na opiekunkę zespołu. . Wyobraź sobie , ze jest to jedyna osoba w szkole ,która zachęca do śpiewania prowadzi zespół/może inni z niej sie śmiali na co to komu/, że się wysila a teraz maja dzięki Tobie ubaw po pachy, bo zbudowałaś błyskotliwą karykaturkę/. Może powiesz -dobrze jej tak . A może zauważysz więcej z tego cierpienia niż pożytku. I naprawdę nie trzeba kroić i solić żeby było za słodko.
Chciałabym , żeby mogli przeczytać , zwłaszcza kiedy słyszeli mistrzów- jeszcze są daleko ,ale fajnie , że próbują.
Zgadzam się, że poprzeczki nie wkopuje sie pod ziemię, ale warto kucnąć przy skaczących i przyjrzeć sie jej także z ich poziomu.
A co do prowincji i możliwości -nie dyskutuję . Nie w Lędzinach, a w Tychach przez moje 16 lat belfrowania przeszło już tysiące dzieci-widzę ich możliwości i ich życie na co dzień.
Również pozdrawiam . Uważam , że fajnie , że w ogóle przyjechałaś i obejrzałaś.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
WF |
wysłano: 22:40,1 kwiecień 2008
Hej!
Mam parę uwag dotyczących imprezy i jej oceny przez różne osoby. Artykuł Muzyka skomentuję krótko: rzeczowy , życzliwy i krytyczny. Gdyby w taki sposób komentowano otaczający nas świat , ludzi i zdarzenia byłoby nam wszystkim lepiej .Dzięki Muzyk.
Sam konkurs szant był imprezą wielce udaną , nie tyko pod względem organizacyjnym /chwała szefowej Helenie Palka/, ale również ze względu na dobrą atmosferę, możliwość podziwiania profesjonalistów /Happy Crew w konkursie oraz Pereł i Łotrów jako gwiazd przeglądu/ i wysłuchania ciepłej krytyki Muzyka /cenna rzecz dla początkujących/. Szkoda , że autorka artykułu w Szantymaniaku nie pojęła , iż Keja 2008 był konkursem właśnie dla początkujących. Jeżeli porównamy ich poziom z poziomem znanych grup szantowych , a nawet z jednym z uczestników -zespołu, który absolutnie odbiegał "w górę", to tak, konkurs stał na niskim poziomie. Chcę tylko nadmienić, że polska czołówka szantowa jest jednocześnie czołówką światową .Ubolewam również , że ww artykuł był typowy polskiego dziennikarstwa: krytyczny i nieżyczliwy wręcz szkodliwy w sensie niszczenia konkretnych ludzi . Ludzi , którzy tak naprawdę poświecili swój czas i talent /ewidentnie mniejszy niż talent "Skrzypaczki"/.
Jeszcze jedno- nie rozumiem krytyk dotyczących doboru instrumentów. Przecież to nie był festiwal szanty klasycznej . Pragnę zauważyć , że polski nurt szantowy cały czas sie rozwija i ewoluuje . Argument , że prekursorzy szant -marynarze na statkach nie mieli pod ręką keybordu i nie występowali w kinie, jest śmieszny. Odpowiadam : gdyby znali elektryczność i poszliby do kina to kto wie...
Ja użyłem i uważam , ze dźwięk przetworzony elektronicznie wypełnił fajnie przestrzeń nad sceną i wzbogacił staro nową wersję "Pod sztokfiszem".
Wiem , co jestem wart , znam swój warsztat; uważam , że najbardziej liczy sie to co udało mi sie zrobić z grupą uczniów na ośmiu raptem próbach.
Oburza mnie publiczne obrażanie koleżanki . Jeżeli pisząc robimy krzywdę osobie , która ma dobra wolę , daje z siebie wszystko , to zaniechajmy pisania.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Pola |
wysłano: 23:32,1 kwiecień 2008
Z przyjemnością przeczytam relację innych osób, przysłuchujących sie zmaganiom konkursowym... i serdecznie zapraszam osoby komentujące do stworzenia takich teksów:)
Co dwoje (czworo, sześcioro) uszu to nie \"jedno\" ;)
a kraj podobnie jak portal mamy wolny...
jakże łatwo krytykować nie PISZĄC !!! samemu...
Z niecierpliwością oczekuję na więcej obiektywnych opinii :) takich o wszystkich podmiotach wykonawczych, o ich atutach i niedociągnięciach...
pzdr ciepło:)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Pola |
wysłano: 23:38,1 kwiecień 2008
Muzyk na portalu szanty.24 napisał:
"Nie chcę się tutaj rozwodzić na temat szczegółów dotyczących przebiegu samej imprezy, odsyłam wszystkich do wybornej relacji Joli "Skrzypaczki" Gackiej na zaprzyjaźnionym Szantymaniaku"
...
|
Odpowiedz na ten komentarz |