Szantymaniak poleca:

Jesteś tutaj

Artykuły

O szantowaniu w Poznaniu

Felietony

Po raz pierwszy mieliśmy prawdziwą frajdę wystąpienia z zespołem Zejman i Garkumpel na poznańskim festiwalu „Szanta Claus”. No i muszę powiedzieć, że tak sympatycznie klimatycznego projektu dotąd nie przeżyłem.

Fot. Michał Nowak

Niby elementy takie jak na innych tego typu wydarzeniach: sala, uznani wykonawcy, scena, światła, nagłośnienie i słuchacze. Ale jest parę fajnych elementów odróżniających Szanta Claus Festiwal od innych podobnych wydarzeń w Polsce:

Czas. Jest to chyba ostatnie w roku spotkanie wykonawców ze słuchaczami w takiej formule. To dobrze, bo nie nakładają się terminy, ludzie mają już co wspominać i już o czym przy okazji takich spotkań pomarzyć.

Miejsce. Poznań jest miejscem niespecjalnie rozpieszczającym wielbicieli muzyki spod znaku wiatru, wody i przygody. Może się mylę, ale chyba nie ma w mieście nawet tawerny żeglarskiej. A więc jest gwarancja, że spragnieni swej muzyki żeglarze zawitają na widownię. Kameralna, choć wcale nie mała, sala gwarantuje wygodne uczestnictwo w spotkaniu. Zaskakująco dobra akustyka (to moje zdanie!) jak na okrągłą, wysoką, pełną zakamarków salę w iglicy targowej. Fajnie się grało.

Organizatorzy. O ich zapale, zaangażowaniu i sercu do tego, co robią, to już nawet wspominać nie wypada, by nie być podejrzewanym o jakiś koniunkturalizm. Ale taka jest prawda. Grupa ludzi pod komandorstwem Maćka Olszewskiego była gwarancją udanego przedsięwzięcia.

Pierwszy dzień to jubileusz miejscowych Sailorów. Zespołu o konsekwentnym i profesjonalnym brzmieniu. Duet Andrzeja Koryckiego i Dominiki Żukowskiej u nikogo ze słuchaczy nie pozostawił najmniejszych wątpliwości co do ich najwyższych umiejętności estradowych. Jerzy Porębski, poeta wszechoceanu, również usatysfakcjonował swych wielbicieli piosenkami nie tylko znanymi, ale i nowymi ze swej najnowszej płyty.

Koncert dla dzieci w wykonaniu Zejmana to była feeria zabawy rodzinnej, eksplozja muzyki i tańca oraz cudownych emocji. Nie wypada mi się samemu chwalić, ale mam wrażenie, że wszyscy ubawili się po pachy.

Konkurs jak konkurs. Wykonawcy lepsi i mniej lepsi. Ale Marta laureatka powalała. Bardzo trafny werdykt jury.

Koncert wieczorny w wykonaniu Shantymentalnych oraz Prawdziwych Pereł porwał publiczność do wspólnej zabawy wokalno-tanecznej. No cóż: ci wykonawcy to czołówka estrady niesłusznie zwanej… "szantową", więc poziom gwarantowany.

Dla Zejmana to był bardzo ważny koncert. Kończył on obchody 25-lecia istnienia zespołu. Mam nadzieję, że nie zawiedliśmy oczekiwań słuchaczy. Grało i śpiewało się wspaniale, mimo że gardła ściskało wzruszenie po uroczystości odznaczenia członków zespołu odznakami PZŻ-owskimi. Chcielibyśmy jeszcze tu wrócić. Dlaczego? Bo jest na świecie coraz mniej miejsc, do których chciałoby się wrócić. A poznański „Szanta Claus” jest na pewno takim miejscem…

Informację wprowadził(a): Mirosław "Koval" Kowalewski - godz. 0:48, 10 grudzień 2010, wyświetlono: 6862 razy

Władysław Całka

skąd: Jastrzębie Zdrój / Poland

wysłano: 17:30,12 grudzień 2010

Niestety - nigdy na tym festiwalu nie byłem:-) Na pewno tak było jak pisze Koval:-)
O ile wiem była tam w tym roku IKA - może z pozycji widza coś napisze...
Chętnie bym poczytał - bo dotychczas patrzyliśmy na wszystko razem i razem się bawiliśmy - więc odczucia były podobne.
__________________
Dziadek Władek
Odpowiedz na ten komentarz
Copyright © 2004-2010 SZANTYMANIAK.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Technologia: strony internetowe INVINI