Szantymaniak poleca:

Jesteś tutaj

Artykuły

Perło-Bananów amerykańskie przypadki część II

Reportaże

Na lotnisku za bramą wyjściowa z terminalu stoi i macha do nas ex-basista zespołu Prawy Ostry  - Marek Olszewski, oraz trzech innych jegomościów. Ściskamy się  szantowym zwyczajem "na misia". Jegomościowie zapytali z nadzieją w ...

Na lotnisku za bramą wyjściowa z terminalu stoi i macha do nas ex-basista zespołu Prawy Ostry  - Marek Olszewski, oraz trzech innych jegomościów. Ściskamy się  szantowym zwyczajem "na misia". Jegomościowie zapytali z nadzieją w oczach: 
 
- wszyscy przeszliście przez bramki? Nie było problemów? Martwiliśmy się czy was nie cofną...
- jakoś poszło,  wszystko ok! - odpowiedziałem

 

Mimo że w paszportach mamy wklejone śliczne wizy na 15 lat,  to dopiero tutaj -  na lotnisku JFK, wszyscy dostaliśmy te najważniejsze wizy wjazdowe, które dają prawo do 6 miesięcy legalnego pobytu w USA. 

 

Witający nas tajemniczy jegomościowie to włodarze Polskiego Klubu Żeglarskiego w Nowym Jorku,  a konkretnie we własnej osobie komandor - Jurek Wilczek, wicekomandor Piotr Bisek,  oraz Andrzej Kozłowski. Po wyjściu z budynku wypaliliśmy zapoznawczą fajkę pokoju i popłynęła rozmowa, która trwała praktycznie aż do wyjazdu. 
 

- Zimno i leje. Uśmiechnąłem się do swojej zmęczonej już podróżą inteligencji. Ładne mi 50 stopni hehe.

Już  z filmu "Nie Ma Mocnych" powinienem wiedzieć, że w Ameryce wszystko liczy się w tych "Fa-wren-hajtach"  jak mówił Kargul do Pawlaka. 50F to około 9-10C,  trochę chłodno, a ciepłe ciuchy głęboko w walizkach. Leje jak diabli.
 
- Pędem do samochodów - zarządził brodaty Komandor. Zapakowaliśmy się do trzech samochodów i w drogę. Jedziemy do Gateway Marina na Flatbush Avenue w jednej z pięciu dzielnic Nowego Jorku - Brooklynie. 

 


***
Do pomostu w marinie jachtowej stoi przycumowana nieduża barka, na której dumnie powiewają dwie flagi  - Amerykańska i Polska :-) Cóż za miły widok :-).  Barka stanowi od niedawna centrum życia towarzyskiego Polskiego Klubu Żeglarskiego i główne miejsce spotkań nowojorskich żeglarzy przy chłodnym, importowanym ŻYWCU, TYSKIM i OKOCIMIU,  kupowanym za pięciodolarówki :-) Na barce wybudowano tawernę żeglarską, którą nazwano wdzięcznie "Tawerna pod Tłustym Śledziem" 
 

Dobiegliśmy z parkingu do barki... mokrzy.

Chwila niepewności...  


 

- O czeeeeeeść chłopaki nareszcie jesteście!!! Chodźcie szybko,  bo już wołowina stygnie i pieczone ziemniaki czekają. Weźcie sobie piwo jest w lodówce - Jak chcecie coś mocniejszego to jest w tamtej lodówce - Tutaj jest ekspres do kawy, a tu kawa. -  Wodę do ekspresu trzeba podgrzać najpierw w czajniku elektrycznym i dopiero wlać do tej  komory,  o tu, bo coś słabo grzeje, A tutaj jest lodówka z jedzeniem a tu z ... piciem :-) - czym chata bogata  - czujcie się jak u siebie! :-)) 
 

Trudno powiedzieć czy mówiła to jedna osoba czy wszystkie na raz - jedno jest pewne uśmiechnąłem się i pomyślałem

- uffff  sami swoi!

 

Wszystko działo się tak szybko, w Tawernie w związku z późną już godziną siedziało kilka osób, które wyraźnie ożywiły się na nasz widok. Pierwsza osobą,  która rzuciła mi się w oczy był Lucy (Lucynka Kopczyńska), która z uśmiechem od ucha do ucha ściskała nas i podawała smakowitą wołowinkę  z ziemniaczkami. 

 

- Musiałam odgrzać w mikrofalówce, bo nie ma Was i nie ma :-) no jedzcie, bo głodni po podróży jesteście - mówiła krzątając się za barem  
 

Po chwili podeszła do nas Marta Jurak - skarbniczka klubu. Od razu wiedziałem, że to  kobieta,  której lepiej nie wchodzić w drogę zdecydowana, szybka zdeterminowana osóbka,  a przy tym niezwykle ciepła i serdeczna osoba.  
 

- No nareszcie już myślałam,  że się nie doczekamy na Was, jak podróż?  jedzcie, smacznego.   


 

Po chwili Tawernę pod Tłustym Śledziem wypełnił wesoły gwar. Do teraz jestem zafascynowany atmosferą luzu i normalności, która zapanowała tego wieczoru. Miałem ochotę założyć czapkę-niewidkę, unieść się w powietrze i filmować całe to rozgadane i roześmiane towarzystwo. Widzieliśmy siebie po raz pierwszy w życiu, a mimo to,  bez cienia nieśmiałości opowiadaliśmy sobie o wszystkim na co mieliśmy ochotę. Widać było, że obie strony spragnione są takiego kontaktu. Każdy do każdego ma tysiące pytań. My pytamy o Amerykę, jak się tu żyje i pracuje. Oni nas pytają o Polskę, co się zmieniło, jak wybory prezydenckie, jak nam się żyje - tam, w Polsce.   
 
Ni stąd ni z zowąd - czyli tak jak zwykle - Smolak (Michał Smoliński vel "Misiek") razem  z  Paluchem (Wojtek Paluszkiewicz) wyciągnęli gitary.  Muzyk (Wojtek Harmansa) sięgnął niepewnie po swój słynny "syntezator marszczony" i zamarliśmy...

 

Nie wiedzieliśmy dotąd czy,  i jakich ciężkich doznał obrażeń,  kiedy na naszych oczach bezmyślny pan tragarz na lotnisku w Amsterdamie walnął delikatny instrument na wózek jak wór ziemniaków, aż jęknęło serca Muzyka. Słowa głębokiej i niekłamanej dezaprobaty odbiły się tylko od grubej szyby.  Powiedzmy sobie szczerze  - były to dość bezpośrednie i raczej obelżywe sformułowania których nie sposób przytaczyć :-) 
 

...pęknięty korpus... rozsypane klawisze... i rozdarty miech...kropelki potu na czołach Pereł,  koncert szlag trafił i.... najczarniejsze sny Muzyka .... pozostały tylko koszmarami :-) bo na szczęście instrument grał jak złoto i był (przynajmniej na oko) nienaruszony! :-) 

 

Po jakimś czasie, dobrze po północy Komandor Wilczek zarządził odwrót. Szybka decyzja kto gdzie śpi. Perły pojadą na nieco większy jacht motorowy Jurka - kilka kilometrów dalej do drugiej mariny,  a Banany zostają przy barce i będą spać dwóch na pachnących morzem jachtach. Szkoda, że musimy się rozstawać. Noc co prawda już się kończy, dla nas ta doba  ma juz 30godzin... Czas na odpoczynek. Posiedziałoby się jeszcze eeh. Komenda - święta rzecz!  szczególnie, że wszyscy naprawdę już ledwo-żywi chętnie powłóczą nogami do swoich legowisk.

  
 
- Koniku ? - zapytałem 
- hmmm ? - wydał z siebie Konik senne murmurando
- Wiesz że jesteśmy w USA?
- Mhmmm-hhrrrrrrr zauważył z polotem Konik :-)   
 
* * *
 
Dzień zaczął się bladym świtem około 12.00 gorącą kawą z ekspresu, pyszną lodowatą coca-colą i kanapkami oraz wszechogarniającą szarówą i ulewą tak intensywną, jakie w Polsce zdarzają się tylko podczas letnich burz,  z tą różnicą, że tutaj lało CIĄGLE i bez sekundy przerwy.
Strugi deszczu spływały jak wodospady z dachu barki wprost za kołnierze palaczy stojących pod parasolami.

 

- Wszystko tu cholera mają większe -  nawet krople deszczu - zaśmiał się Konik 

- Ile metrów sześciennych deszczu może pochłonąć Nowy Jork ? - zapytał Muzyk

- Za chwile się skończy, przecież nie będzie tak lało wiecznie przeczekajmy może? - w złą godzinę chyba wypowiedziałem te słowa.

 

Deszcz o niezmiennym nasileniu spłukiwał nas doszczętnie jeszcze przez 4 pełne dni. W CNN i jakiejś lokalnej nowojorskiej stacji TV podawano ostrzeżenie o powodzi w NYC (New York City) ale jakoś nikogo z nas to nie wzruszało:

- W końcu jesteśmy na barce więcej wody dookoła już nie będzie ;-)  zaśmiał się Smolak

- No tak ale co ze zwiedzaniem Manhattanu ? - ktoś bąknął
 
Szybka narada wojenna  - co robimy? Pierwszy koncert mamy dopiero jutro - w sobotę wieczorem w Polsko-Słowiańskim Centrum Kultury na Greenpoincie. Drugi koncert w niedzielę tutaj na barce. Mamy więc trochę czasu. Jedziemy na Manhattan!

 

 

*** 
Naszym przewodnikiem będzie Andrzej Kozłowski  
 
-  Chłopaki zabierzcie trochę krzeseł z barki, bo w moim samochodzie jest tylko 5 foteli, reszta ekipy wejdzie na pakę, na krzesłach. 

Zbladłem :-) ale jazda !
-  Ok ! :-))
 
Andrzej z dużym poświeceniem opowiada nam o tym co teoretycznie widać za oknami, ale mgła i strugi deszczu w zasadzie czyniły wątpliwą zasadność użycia narządu wzroku, wyobraźnia też na niewiele się zdała, może szklana kula to byłby dobry pomysł... choć teraz to pewnie nawet ona by zaparowała ;-)  
 
- Chłopaki o 18.00 jest mecz Polska-Anglia. Chcecie zobaczyć ten mecz w polskiej tawernie sportowej na Greenpoincie ? -  zapytał Andrzej
- JASNE !!!! -ASNE -SNE zakrzyknął chór złożony z Muzyka, Konika, Mundrego, Adasia i Palucha.

- ŚREDNIO!!! ..rednio ..ednio odpowiedziało echo anty-sportowców Gramat, Pałek, Smolak, Maniek i ja 
- Ok. to pokażę Wam Ground Zero i potem Was wysadzę w pobliżu Fifth Avenue - zaproponował mniej usportowionej części ekipy Andrzej . 
 
Podjechaliśmy w pobliże zadaszonej konstrukcji z napisem WORLD TRADE CENTER. Miejsce tragedii wybrane już z gruzu niemal do gołej ziemi! Teren obrębiony wysokim płotem, a jedynym śladem katastrofy były kwiaty powkładane między kratki oraz tablice informacyjne opowiadające o szczegółach wydarzeń z 11 września.  Krople deszczu,  omywające na wpół zwiędłe kwiaty - sugestywny widok... Na jednej z tablic znaleźliśmy coś pozytywnego - zdjęcie nowego projektu, podobno autor jest polskiego pochodzenia. Ha! 

- Leje jak diabli jedźmy.  
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

*  *  
 Andrzej z "fanami" piłki nożnej pojechał na Greenpoint, my zaś potuptaliśmy wzdłuż Fifth Avenue. Dopiero teraz zobaczyłem rzędy wielkich 60-70-80 piętrowców ciągnące się setkami metrów. To faktycznie robi wrażenie. Przez najbliższe pół godziny charakterystyczny wygląd każdego z nas to zadarta głową i ciągle mróżenie oczu z powodu lejącego deszczu - komiczny widok rozbawił każdego z nas. Po chwili byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Kupione za 5 dolarów parasole przy silniejszym podmuchu wiatru składały się zgrabnie... tyle że w drugą stronę - tego obrazu wolałbym już nie opisywać -  od tego macie wyobraźnie ;-) 

 
Idziemy wokół Centrum Rockefellera, 
 

- O zobaczcie sklep z elektroniką! - zatrzymałem chłopaków -  wejdźmy na chwilkę musze zobaczyć w jakiej cenie są karty 1GB do aparatu cyfrowego. W Polsce mówiono mi tutaj karty są śmiesznie tanie.

- Good Afty'nyn! 'ow canna 'elp yoo !?

Yyy rrrany co on do mnie mówi ?! Niby po angielsku rozumiem, a to takie jakieś niewyraźne wszystko, szybko, ucina wyrazy  - zgłupiałem na chwilę i to była klęska
 

-  I need a flashcard to my camera. How much....


NAGLE !!!! błysk! trzask!! prask!!!  żyletka złowrogo błysnęła w dłoniach sprzedawcy,  który wyciągnął pewnym ruchem rękę po mój aparat, ja zaś bez oporu oddałem mu go kompletnie zaskoczony. Nawet  się nie zorientowałem kiedy nowiutka, piękna 1-Gigowa karta była zamontowana w odpowiedniej komorze. Na domiar złego Maniek (Michał Maniara vel "Ociec") w tym momencie włożył mi do ręki przydziałowe 100 dolarów. Zamiast krzyknąć NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!  jak durne ciele wyłożyłem cholerne 173 dolary na stół, poczym stanąłem jak ogłuszony...

- YYYYYYYYYYYYYYYYYY Zaraz, zaraz przecież chciałem się tylko dowiedzieć o cenę!!!

- ZARAZ, YYYY,  PROSZĘ PANA, HEJ, TY!,  MISTER !!! - Uświadomiłem sobie, że ten uśmiechnięty gość udaje teraz, że nic nie rozumie. Co za sprzedawca!!! Nie wiedziałem czy go zabić natychmiast czy podziwiać jego geniusz!!! Zagotowało się we mnie, bo większego kretyna niż moje własne odbicie w lustrze nie widziałem od ładnych paru miesięcy. Niemal CAŁA moja kasa (przepraszam Mamo...taka jest prawda) na wyjazd  poszła w diabły w jedną sekundę i jeszcze ten... za ladą się do mnie uśmiecha w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. No przecież nie wyjmę teraz karty,  którą ten cholerny sprzedawca wyciął żyletką z oryginalnego opakowania i nie powiem: SORRY ODDAJ MI KASĘ BO ...aaaaaa BO W OGÓLE TO TYLKO CHCIAŁEM ZAPYTAC ILE KOSZTUJĄ TE CHOLERNE KARTY U WAS! Najgorsze było jednak przede mną... przeliczyłem poczyniony zakup... "śmiesznie taniej karty"...i z przerażeniem stwierdziłem, że zapłaciłem prawie... glurp (przełknąłem ślinę...)....600zł!!!! co gorsza stało się oczywiste, że w Polsce zapłaciłbym za tę kartę około 300zł Ożesz... teraz poczułem się jak ten "goły facet w łóżku",  który potem chodził w worku po mączce rybnej...
 
 

- Bye bye!!! See ya nex' time - uśmiechnął się sprzedawca

- Than..uck you! Noooo... patrz jak tu wracam... niedoczekanie Twoje... - warknąłem spodełba zdruzgotany poziomem swojego odmóżdżenia. 
 
Wychodząc ze sklepu kątem oka zobaczyłem jak Gramat wyjmuje ze swojej komórki kartę czipową,  a sprzedawca ze spokojem i nie gasnacym uśmiechem przytwierdza taśmą klejącą wyłamaną (!) właśnie przed momentem (z tej dużej ramki) kartę do komórki. Chwile temu włożył ją tam ten sam uśmiechnięty sprzedawca tyle że zamiast szelestu zielonych banknotów usłyszałem proste i genialne:

- NO THANKS! IT'S TOO EXPENSIVE !
 
Dlaczego ja na to nie wpadłem!!! Rrrany ale ze mnie frajer!!! Byłem wściekły ale dalej nie wierzyłem w to co się stało. Szedłem mokry, zmarznięty i bez kasy za to z za...bistą kartą,  na której zmieści się miliard cholernych zdjęć i za którą w Polsce zapłaciłbym połowę tej ceny... harrrrda pularrrda grrrom i musztarda!!! 
 

- Maćku? usłyszałem ciepły głos Gramata

- Czego - warknąłem

- Słuchaj mam ważną sprawę 

- No ? - ożywiłem się

- Nie wiesz gdzie można kupić jakieś tanie karty do Minolty ?

- AAAAGGGGGGGGGGRRRRRRR!!!!!! ZABIJĘĘĘĘ CIĘĘĘ GRAMATYKA!!!! :-))))))


Nie chciało mi się gonić po deszczu ani tego głupiego Gramata ze złożonym w druga stronę parasolem (dobrzemu tak !)  ani "polewającej" ze mnie reszty tego parszywego towarzystwa. Chwilę później płakałem ze śmiechu razem z moimi wrednymi kolegami, bo i co innego mi pozostało? :-)

 

CDN Zapraszam na część III w której dowiecie się o tym jak nie zgubilismy sie w metrze z Gramatem, o nagich ciałach polskich artystów w suszarni na Greenpoincie, o koncertach i goracym przyjęciu nas przez niezwykłą widownię, o sztormie i o  gumach do żucia na chodnikach :-)

 

Przeczytaj część pierwszą...

Informację wprowadził(a): Maciej "YenJCo" Jędrzejko - godz. 2:13, 16 listopad 2005, wyświetlono: 6829 razy

Mroza

wysłano: 17:50,18 listopad 2005

Maciuś, napisz z łaski swojej jakąś książkę, a ja ją na 100% kupię :) Podoba mi się to Twoje pisanie.
Odpowiedz na ten komentarz
jutka

wysłano: 18:27,18 listopad 2005

..cały mroza, I to by było na tyle
Odpowiedz na ten komentarz
YenJCo

wysłano: 2:30,24 listopad 2005

Dzięki Mroza :-) Dostaniesz ode mnie w prezencie jak skończę ;-)... kiedyś... PS Własnie się dowiedziałem od Konika, że kupiłem tę cholerną kartę na najdroższej ulicy świata... - średnie pocieszenie ale zawsze ;-) Sssciskam Macieyco
Odpowiedz na ten komentarz
Elik

wysłano: 22:6,7 grudzień 2005

"Than..uck you!" - ekstra kmin!
Odpowiedz na ten komentarz
johny trawerna

wysłano: 23:55,15 grudzień 2005

co jest z trzecia częścia wspomnień z USA.Te które przeczytałem są fajnie napisane
Odpowiedz na ten komentarz
wow

wysłano: 19:43,4 luty 2009

swietnie napisana historyjka...jakas ksiazeczka moze??=D
Odpowiedz na ten komentarz
Copyright © 2004-2010 SZANTYMANIAK.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Technologia: strony internetowe INVINI