Artykuły
Piotr Kostka Godecki - "Live" - recenzja
Recenzje
Pojawienie się tej płyty przemilczały wszystkie szantowe media - zarówno internetowe, jak i drukowane. Myślę, że podstawowym problemem jest tu nie tyle mała dostępność tego krążka (w dobie Internetu nie ma rzeczy niemożliwych), co raczej niechęć recenzentów do pisania o albumach
...Pojawienie się tej płyty przemilczały wszystkie szantowe media - zarówno internetowe, jak i drukowane. Myślę, że podstawowym problemem jest tu nie tyle mała dostępność tego krążka (w dobie Internetu nie ma rzeczy niemożliwych), co raczej niechęć recenzentów do pisania o albumach zawierających odgrzewany repertuar.
A przecież takie płyty ukazują się na całym świecie, zwłaszcza w światku muzyki folkowej. Lokalni wykonawcy nagrywają dla swoich fanów, ale zdarza się, że takie albumy wypływają nieco dalej, choćby dlatego warto o nich kilka słów napisać. Nie zawsze z wyłącznie kronikarskiego obowiązku.
Piotr "Kostka" Godecki to legenda warszawskich pubów i knajpek gdzie gra się na żywo. Sam widziałem go jedynie kilka razy, pierwszy raz podczas wizyty w stolicy, około ośmiu lat temu. Już wówczas był postacią, która znali niemal wszyscy warszawscy wielbiciele szant.
Teraz, kiedy mam przed sobą koncertówkę Godeckiego, mogę powiedzieć jedynie, że od czasu gdy pierwszy raz słyszałem, rozwinął się nieco wykonawczo. Towarzyszy mu w tych nagraniach drugi gitarzysta - Andrzej Matusiak. Dodaje to pełniejszego wymiaru muzyce, lecz powoduje, ze momentami obaj panowie są w nieco innych momentach granego utworu. Coś za coś.
A płyta? Rozpoczyna się od rozbudowanego gitarowego intro do klasycznej szanty "Hiszpańskie dziewczyny", dwie gitary grające coś, co w wyobrażeniu polskiego słuchacza może brzmieć jak flamenco. Podobnie jest z quasi-hiszpańską wstawką pod koniec utworu, której klimat przywodzi na myśl raczej Tercet Egzotyczny, niż rzeczywiste brzmienia z Kastylii czy Aragonii. Samo wykonanie piosenki nie wyróżnia się zbytnio spośród innych znanych mi wykonań. Może tylko ekspresja publiczności warta jest pozazdroszczenia. Choć podejrzewam, że "Hiszpańskie..." stanowią od wielu lat część żelaznego repertuaru Piotra, to niestety wciąż jeszcze nie opanował wymowy zagranicznych nazw geograficznych. Na płycie, nawet koncertowej, nieco to razi.
Godecki najwyraźniej dobrze czuje się w klimatach białego bluesa, w takiej aranżacji proponuje nam bowiem polską wersję "16 ton". Również kończący płytę utwór "Wczoraj wieczorem" zagrany jest w tym stylu. Z kolei stara szanta "Sally Brown" stała się u niego rock'n'rollem. Na szczęście wyciskacz łez, jakim jest ballada "Biała sukienka", nie został poddany ekwilibrystycznym przeobrażeniom. Słychać tu, że ballady mogą być również mocną stroną tego wykonawcy. Podobnie jest w takich utworach, jak "Molly Malone", "Ławice" i "Stara latarnia".
Stylistyczna przeróbka nie ominęła natomiast kolejnej szanty - "Emma" jest tu zaśpiewana nieco pod The Beatles. Przyspieszenie "Śmiałego harpunnika" powoduje, że Piotr ledwo wyrabia się (a i to nie zawsze) z mieszczeniem się we frazie. Po cóż więc tak gnać? Wyśpiewana w dużej mierze przez publiczność pieśń "Press Gang" brzmi na płycie niezwykle płasko. To już kwestia realizacji, pewnie wymagałoby to odpowiedniego nagłośnienia publiczności.
Paradoksalnie najlepiej brzmią utwory w których Godecki za dużo nie namieszał. Oprócz wspomnianych ballad nieźle brzmią: trochę tylko przyspieszona "Maui", "Przechyły", a nawet "Negroszanta".
W większości utworów Piotr masakrycznie gwałci nazwy własne. Szkoda. Poza tym przydałoby się troszkę ćwiczeń z frazowania, bo nie wszystkie głoski nadają się do przeciągania melodii, a język polski charakteryzuje się dość rygorystycznym akcentowaniem. Wiem, że to proste folkowe granie, ale czym innym jest sympatyczna, nieco ludyczna (nawet w miejsko-folkowym przypadku) fraza, a czym innym zwykłe niedbalstwo. Zdecydowanie wolałbym już, żeby Godecki śpiewał te piosenki z warszawskim akcentem. Byłoby to przynajmniej coś nowego.
Jak już wspomniałem płyty takie mają swoich odbiorców głównie wśród lokalnej publiczności. Pozostałym słuchaczom można polecić ten album jako ciekawostkę. Szkoda, że wykonawca nie przyłożył się do tych nagrań nieco bardziej, bo nawet z takiego repertuaru można by wykrzesać znacznie więcej. Niektóre piosenki brzmią niemal jak przy ognisku, ale w innych widać ślady jakichś aranżacji, własnych pomysłów czy też choćby ciekawych interpretacji. Niestety nie wszystkie piosenki pasują do każdego wykonawcy. Z kilku zawartych tu utworów Piotr mógłby zrezygnować i świat by się nie zawalił.
Wydawca informuje nas we wkładce do płyty, że wykonawca ten komponuje równieżwłasne utwory oparte na stylistyce piosenki poetyckiej. Godecki to kawał chłopa, podejrzewam więc, że w tak sporym ciele musi się kryć sporo emocji. Nie tylko tych biesiadno-alkoholowych. W zawartych na tej płycie balladach jest największy potencjał. Jeśli więc miałaby się pojawić kolejna płyta sygnowana jego nazwiskiem, to proponuję właśnie balladowe klimaty.
1. Hiszpańskie dziewczyny 2. 16 ton 3. Sally Brown 4. Biała sukienka 5. Emma 6. Maui 7. Molly Malone 8. Ian Rebec 9. Przechyły 10. Negroszanta 11. Śmiały harpunnik 12. Ławice 13. Press gang 14. Jejku, jejku/Rastaman 15.Stara latarnia 16. Wczoraj wieczorem
Wyd. Gniazdo Piratów 2008
Zobacz także
W naszym archiwum
Informację wprowadził(a): Rafał "Taclem" Chojnacki - godz. 15:6, 16 listopad 2008, wyświetlono: 7330 razy
KAMiL |
wysłano: 15:52,16 listopad 2008
"Myślę, że podstawowym problemem jest tu (...) raczej niechęć recenzentów do pisania o albumach zawierających odgrzewany repertuar".
Tacku Ty naprawdę uważasz, że jak ktoś opublikował "Hiszpańskie" to już o tej publikacji z założenia recenzenci - WSZYSCY - nie napiszą, bo to "Hiszpańskie..."?!? BŁĘDNE to myślenie. A może jest to "niechęć" do sposobu wykonania, a może zwykły brak zainteresowania tematem (NIE MA MUSU opisywania wszystkiego w mediach - jakbyś nie wiedział), a może - mimo doby internetu - brak informacji na temat. Do mnie taka nie dotarła na ten przykład. Powodów "przemilczenia" jest o wiele więcej, i z pewnością ten, który podałeś nie jest tym decydującym - choć wykluczyć go nie można. Więcej wiary w recenzentów.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
teneniel |
wysłano: 20:3,16 listopad 2008
Przyznam szczerze, że jak mieszkam w Warszawie od ponad roku, a bywam od dawien dawna, nie udało mi się posłuchać koncertu Piotra Godeckiego. Może i szkoda, bo nie mogę się odnieść, a może i dobrze, bo nie skaleczyłam wysublimowanego poczucia estetyki wykształconego przez \"silesian sound\". Recenzja płyty jakoś mnie nie zachęca do pójścia na koncert. Nie dziwota zresztą, bo warszawskie tawerny mają swój klimat i swoją publikę, do której, jak autor wspomniał, kierowana jest przede wszystkim płyta. Trzeba wiedzieć, kiedy i na co się wybrać. Tym niemniej - wszystko jest dla ludzi, a Piotrowi Godeckiemu gratulujemy wydania płyty.
PS
\"Alkoholowe\" przez samo H\"
Pozdrawiam,
teneniel
|
Odpowiedz na ten komentarz |
pseudokibic |
wysłano: 20:7,16 listopad 2008
Dla mnie pisanie o takich płytach i takich wykonawcach to tak jak wychwalanie pseudokibiców że robią na stadionach od czasu do czasu świetną atmosferę.
Tac nie masz już o czym pisać ?
Wróćcie może z Bongosem do dwóch Panów - to było o niebo ciekawsze.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Grzywa |
wysłano: 13:10,17 listopad 2008
Płyta została wydana, zatem recenzja wcześniej, czy później pojawić się powinna. I pojawiła się.
Niby, że płyta nie zasługuje na recenzję?
Szkoda czasu na Piotra Godeckiego?
A na kogo nie szkoda czasu Twoim zdaniem?
PSEUDOKIBICU, nawet nie wiesz kim są pseudokibice.
Naoglądałeś się w TV głupot i teraz je powielasz.
Na ilu byłeś meczach?
Masz swoją ukochaną drużynę?
Byłeś choć raz na wyjazdowym meczu?
KAŻDY MOŻE ZOSTAĆ PSEUDOKIBICEM - nawet nie chadzając na mecze. To tylko kwestia przypadku i jak zwykle dzielnej Policji.
Pozdrawiam, Grzywa.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
YenJCo |
wysłano: 15:44,17 listopad 2008
No i podpisał sie kolejny anonim. "Dla mnie..." znaczy dla kogo? krytykuj, polemizuj ale podpisz się
albo milcz jeśli nie masz odwagi się podpisać.
DLA MNIE: anonim = tchórz = mięczak = "bylekto" = NIKT.
Chyba czas zacząć kasować komentarze anonimów, bo poza kompletnie bezsensownym mąceniem wody -nigdy nic nie wnoszą.
Ad rem
Tacku - ja nic o płycie nie wiedziałem. Sam odbierasz pocztę redakcyjną i wiesz ze nie dotarła do redakcji szantymaniaka żadna oficjalna informacja o tej płycie. Dlatego zgadzam się z Kamilem że pisanie że przemilczeliśmy w jakikolwiek sposób tę płytę jest nie do konca fair.
Pomijam fakt, że recenzentów szantowych mamy w naszym środowisku jak na lekarstwo... jesli 3-4 osoby w ogóle kiedykolwiek wzięły się za napisanie recenzji to juz sukces ;-) Jest stara dobra zasada, która również w Szantymaniaku znajduje swoje zastosowanie:
MOGE PANU POMÓC TYLKO TYLE
ILE PAN POZWOLI SOBIE POMÓC
Nic na siłę. Szantymaniak nie będzie narzucał się nikomu, kto sam nie widzi powodu żeby się z Szantymaniakiem zaprzyjaźnić. Na koniec rada do wszystkich, którzy tworzą jakąkolwiek muzykę niszową:
SAMI dbajcie o informowanie swoich mediów o swoich produkcjach, płytach, koncertach, projektach, sukcesach, wyjazdach zagranicznych. TO JEST W WASZYM INTERESIE. Czekanie aż media się zainteresują jest głęboką naiwnością w muzyce niszowej.
Zwracam uwagę Czytelników, że Redakcja Szantymaniaka nie zarabia ani grosza na Szantymaniaku. Pamiętajcie o tym. To jest portal non profit - takie było założenie od początku i póki będzie się dało utrzymać portal z własnych srodków - będziemy chcieli to utrzymać. Z założenia nie mamy (i mieć nie będziemy) zawodowych Paparazzich, którzy będą siedzieć na zderzaku Waszego samochodu...
Szantymaniak skupia tylko bezinteresownych pasjonatów, którzy albo maja prawo nie mieć czasu.
Zatem jesli macie coś ciekawego do pokazania światu i jeśli uznacie, że właśnie Szantymaniak dotrze do waszych oidbiuorców - to po prostu o nas pamiętajcie. NIC na siłę. Tak było, jest i będzie.
Szantymaniak sprzyja wszystkim wykonawcom i festiwalom szanowym bez wyjątku, natomiast publikuje tylko te informacje, które zostaną nadesłane do redakcji. Zastrzegam więc że kategorycznie odmawiamy publikacji informacji nienadesłanych :-)
Skrajnie rzadko odmawiamy odmawiamy publikacji i tylko w przypadkach kiedy informacja albo jest niezgodna z tematyką portalu albo dotyczy osób, które w jakiś sposób zawiodły zaufanie redakcji. Wszystkie inne nadesłane informacje zawsze publikujemy i to najszybciej jak sie da... A że czasem nie ma czasu - to zdarzają się opóźnienia.
Korzystając z okazji zapraszam wszystkich zainteresowanych do DZIAŁU
SZANTYMANIAK (menu po lewej, między GAZETA a GRUPA) i dalej => Zostan reporterem szantymaniaka. Tam dowiecie się jak stać się Reporterem i samodzielnie dodawać informacje .
I teraz słowo do Piotra
Piotrze zapewne tej płyty nie kupię świadomie, bo uwazam tego typu cover za gwałcenie szant i budowanie wizerunku bylejakości, niedbalstwa i miernoty, z którą starają się walczyć oryginalni wykonawcy tych utworów. To przykre, że musimy się tak często wstydzić kiedy ktoś zapyta
- JAKĄ MUZYKĘ GRASZ?
- SZANTY.
- eee SZANTY....fuuuj to to taka muzyka do rzygania? (cytat... :(( )
To moje osobiste zdanie i nie trzeba się z nim zgadzac. Zatem Piotrze jesli to czytasz - nie gniewaj się na mnie za szczerość. Jestem przeciwnikiem miernoty, szczególnie miernoty muzycznej w szantach.
Na własnej skórze doświadczam tego jak wiele drzwi sponsorów zamyka się na słowo SZANTY, FESTIWAL SZANTOWY - bowiem sponsorzy traktują szanty jak muzykę IV sortu, szajs, byleco... Winę za to w moim odczuciu ponoszą głównie warszawscy bardowie. I choć osobiście wielu z nich bardzo lubie o tyle z ich koncertów wychodzę zawstydzony stopniem bylejakości :(
Nie ukrywam, że mam o to wielki żal do niemal wszystkich bardów stylu, który nazwałbym "Warsaw-shanties", goście którzy za 4 stówki grają 3-4-5 setów w GP, Perle itd. poniewierają szanty i utrwalają stereotyp SZANTOPOLO.
Zauważam dwie zalety istnienia "cover-bandów" czy "cover-bardów"
1) parę osób zachwyconych ogólnie radosną i rozspiewaną atmosferą pubów - trafia potem na festiwale.
2) na zespól oryginalny trzeba czasem czekać cały rok a szanty-cover-bard jest pod ręka kilka razy w miesiącu i ludzie mają szansę poznać teksty piosenek (jakkolwiek interpretacje pozostawiają wiele do życzenia) .
MÓJ APEL:
1) COVERBANDY - TAK ale na wysokim poziomie i z klasą oraz jako faza przejściowa do własnej twórczości.
2) PRECZ Z BYLEJAKOŚCIĄ W SZANTACH
Dbajcie o to by Wasi widzowie wiedzieli CZYJE piosenki śpiewacie. Dbajcie o wizerunek szant. Zmieniajcie stereotyp SZANTOPOLO i walczcie z nim.
Sssciskam
i mam nadzieję że za szczerość nie bedziesz się gniewał. Chętnie podejmę polemikę z zainteresowanymi na forum.szantymaniak.eu
Maciej Jędrzejko
|
Odpowiedz na ten komentarz |
pseudokibic |
wysłano: 21:56,17 listopad 2008
Nie wiem czy słuszna użytkowniku YenCo jest teza o kasowaniu anonimów. Gdyby się moja opinia, Twoja nie pojawiła by się w życiu. Sam byś jej nigdy nie napisał - dlaczego - dlatego sam wiesz dlaczego, w dodtaku na Ciebie spadło by to larum jakim mnie obdarzyłeś.
Co do meritum się zgadzamy, więc uważasz że pomimo podzielonej racji nadal jej nie mam?
Różnica tkwi w podpisie?
Nie gniewam się na Ciebie, bo Cię rozumiem. Niestety w szerokich dyskusjach na temat coverów nic nie wskóraliście Ty i cała ekipa wszystkich władnych.
Przepraszam ale jeśli Tac pisze że brzmi to jak granie przy ognisku to tak pewnie jest. Ty mówisz że szanty do żygania - jesli jest tak jak Tac napisał to raczej nie ma co oczekiwać że po pzresłuchaniu tej płyty wzrośnie liczba miłośników szant.
Grzywa.
Rozumiem Cię i Twoje stanowisko.
Nie zgadzam się jednak z nim zupełnie. Nie chodze na mecze i dla mnie pseudokibice do huligani zasługujący na podpięcie jąder pod napięcie elektryczne. Przez takie relacje TV, czy jak chcesz "złą policję" włąsnie tak ich postrzegam. I wcale nie zamierzam zgłębiac ich niewinności bo nie mam zamiaru zostać zasztyletowanym czy dotkliwie pobitym. Niestety wystarczy garstka łobuzów aby maksymalnie psuć wizerunek kibica - nik jednak z tym nie walczy.
Masz alegorię. Pozwalaj, piej peany na temat słabych koverowych płyt, chwal i wychwalaj coverwych "grajków". Róbm tak a kolejne wielkie imprezy które zrodzą się w głowach ludzi takich jak Maciek szlag jasny trafi - i napewno nie z powodu tego że się nie podpiszę - to akurat nie ma najmniejszego znaczenia.
Rozumejąc to że nie będziecie ze mna dyskutować pozostawiam Wam moje słowa pod rozwagę.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
pseudokibic |
wysłano: 22:6,17 listopad 2008
W nawiązaniu do poprzedniego posta. Po wysłaniu poprzedniego posta włączam gazeta.pl i co widzę?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,5957743,Bijatyka_kiboli_na_autostradzie__Szesciu_juz_zatrzymanych.html
Pozdrawiam "złych policjantów" i dobrego Grzywę
(bez urazy oczywiście :) )
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Antek Stalich |
wysłano: 22:42,17 listopad 2008
...na temat coverów miałaby jakąś wartość, gdyby sam Maciej Jędrzejko coverów nie wykonywał. Ale wykonuje. Kim jest Maciej Jędrzejko, żeby oceniać swoje wykonawstwo wysoko, a cudze mieszać z błotem? Czy Maciej Jędrzejko słuchał płyty Piotra Kostki-Godeckiego?
Akurat na koncertach PKG nie byłem. Mam jednak kontakt ze sporą grupą bywalców Gniazda Piratów, którzy w Piotrze są formalnie zakochani. Za jego charyzmę, głos, oddanie temu co robi. Puszczali mi jego płytę, rozumiem ich miłość do Piotra i jego muzyki.
Muzyka jest jedna. Nie czuję się dobrze, kiedy słucham napuszone wypowiedzi jednego wykonawcy -- który zresztą sam mógłby więcej pracować nad swoim śpiewaniem -- na temat innego wykonawcy.
I to tyle z mojej strony. Podkreślam fakt, że swoje wypowiedzi podpisuję.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Antek Stalich |
wysłano: 6:58,18 listopad 2008
Bądź łaskaw sprawdzić ten link:
http://bykom-stop.avx.pl/img/logo.jpg
Normalnie nie mogę czytać wypowiedzi potępiających (rzekomo) niską jakość muzyki zawierających słowa takie jak "żyganie" czy "huligani".
Naprawę świata warto rozpocząć od siebie samego.
Pozdrawiam.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
YenJCo |
wysłano: 10:36,18 listopad 2008
Antku zauważ prosze kilka drobnych róznic:
1) zawsze zapowiadając utwór obcego autorstwa mówię ze sceny kto jest autorem (uwazam to za warunek BEZWZGLĘDNY wykonywania cudzych utworow!)
2) mam osobistą zgodę autorów na wykonywanie ich utworów (to uważam za kwestię kulturalnego zachowania - nic nie kosztuje zadzwonienie do autora i zapytaine CZY MIAŁBYŚ COŚ NA PRZECIWKO...)
Nie w tym rzecz zeby nie wykoywać w ogóle cudzych utworów ale w tym zeby szanować autorów skoro dzieki nim zarabia się pieniądze.
Kwestia kim jestem że mam prawo oceniać - pozostawię z takim mianowicie komentarzem:
Jestem kimś kto jest dumny z tego ze spiewa szanty i chciałby się w końcu przestać wstydzić, że śpiewa szanty. Jestem również kimś kto z dziewiczą naiwnością będzie walczył o zmianę stereotypu oraz kimś kto na własne skórze odczuł co to znaczy usłyszeć od sponsora czy mediów:
"co SZANTY? NIEEEEEE nie estesmy zainteresowani..."
Sssciskam
Yen
|
Odpowiedz na ten komentarz |