Artykuły
REMANENT WROCŁAWSKI
Relacje
Liczyłem na to, że ktoś, kto gościł we Wrocławiu przez większość festiwalu złapie za klawiaturę i coś skrobnie a ja wtedy będę mógł dopiąć do tego swoje zdjęcia. Niestety! Nikt jakoś o Wrocławiu za wiele nie napisał więc pozwolę sobie, późno, bo późno ale choć parę
...Liczyłem na to, że ktoś, kto gościł we Wrocławiu przez większość festiwalu złapie za klawiaturę i coś skrobnie a ja wtedy będę mógł dopiąć do tego swoje zdjęcia. Niestety! Nikt jakoś o Wrocławiu za wiele nie napisał więc pozwolę sobie, późno, bo późno ale choć parę zdań skreślić i fotki zamieścić (wybaczcie, że dopiero teraz ale po wrocławskich Szantach rozłożyła mnie grypa na ponad miesiąc (sic!), potem pracA, kolejny Szantymaniak no i zaległości w relacjach się porobiły).
Do Wrocławia niestety trafiłem bardzo późno. Gdy wchodziłem do hali był sobotni wieczór a ze sceny właśnie zbierała się Orkiestra Dni Naszych.
Oczywiście zaraz w kuluarach począłem rozpytywać obecnych co mnie ominęło i jak było do tej pory. Jak się okazało ominęło mnie sporo.
W tym roku jak już wszyscy wiecie we Wrocławiu miały miejsce 3 ważne dla naszej sceny szantowej wydarzenia.
1. XX-lecie obchodził zespół Zejman i Garkumpel
2. Orkiestra Samanta promowała płytę Odyseja, którą nagrała wspólnie z francuską grupą Les Dieses
3. Sąsiedzi z kolei promowali swoją debiutancką płytę - Wrócić do Derry.
Jeśli wspomnę jeszcze, że oprócz Francuzów można było na festiwalu posłuchać jeszcze jednej zagranicznej gwiazdy - Shores of Newfoundland z Kanady, dodam do tego niedzielny, jak zawsze pełen emocji i dobrej muzyki, konkurs oraz wspomnę dwie tawerny Łykend i Gawrę, to sami przyznacie, że w tym roku we Wrocławiu trudno było się nudzić.
Pod dyktando tych wydarzeń toczyło się więc festiwalowe życie. Zaczęło się ono bardzo wcześnie, bo już od wtorku 1go marca, grali kolejno w Łykendzie Kanadyjczycy, w środę Francuzi, w czwartek 3go marca odbył się koncert promujący płytę Sąsiadów, który oficjalnie otwarł festiwal. Potem w piątek, miał miejsce huczny koncert jubileuszowy Zejmana, też się działo. No i w sobotę to, co mnie ominęło, a o czym mówiło się przez cały czas mojego pobytu - wspólny koncert francuskiej grupy Les Dieses i Orkiestry Samanta - podobno czad!
Ale podczas mojej bytności też się działo. Banany oczywiście kręciły publikę. Dołożyła swoje ekipa Samanty (już bez Diesów). Miłym akcentem było wręczenie kilkunastu dziewczynom prezentu (biletu) z okazji zbliżajacego sie Dnia Dziewczyn. Później rewelacyjny koncert dał zespół Perły i Łotry. Bardzo mi się podobali. Rzadko ich widzę na scenie tak dynamicznych, rozbawionych (w ogóle rzadko ich ostatnio widzę). No i na koniec wieczoru Mechanicy Shanty ze Szkotem w roli głównej i kilkoma premierowymi piosenkami. Była jazda choć pora późna.
Noc z soboty na niedzielę to oczywiście Łykend i bardzo dobre koncerty DNA i Banana Boat (na Sąsiadów nie dotarłem - trwał koncert w hali). Zwłaszcza DNA mnie mile zaskoczył. Ten skład słyszałem po raz pierwszy - niestety tylko końcówkę. Mnie ich klimaty bardzo przypadły do gustu.
Niedziela to oczywiście konkurs, jak zawsze w Tawernie. Kilkanaście zespołów, a wśród nich kilka, które choć młode już się pokazały od dobrej strony jak choćby: Pchnąć w tę łódź jeża z Chorzowa, Bukanierzy z Warszawy czy Pod Masztem z Wrocławia (wyróżnienia). Do czołówki, na razie konkursowej dotarł już Drake z Częstochowy. Panowie, myślę, że gdyby nie Wasza trema pewnie to II miejsce nie byłoby ex equo ze Starym Brygiem Szanty z Torunia. Tym razem okazało się, że sceną konkursową rządzą dziewczyny (sic!). Trzecie miejsce zajął Passat (Bytom) a pierwsze Za Horyzontem (Wrocław), i nie przeszkodził w tym fakt, że Słodka Jane śpiewana była już w ubiegłorocznym wrocławskim konkursie :). Czekałem bardzo na występ gliwickiej grupy Duan. Ta nowa folkowa formacja ma w składzie tylko akustyczne instrumenty i niezłych, ogranych już muzyków. Nie zawiodłem się. Jestem pewien, że choć we Wrocławiu nie znaleźli uznania jury jeszcze pokażą na co ich stać. Uwaga Beltaine - nadchodzi konkurencja!
Festiwal zakończył niedzielny koncert finałowy, ale ja niestety już czując nadchodzące kłopoty (dreszcze i ból gardła) ewakuowałem się do Katowic (dzięki jeszcze raz Dziadku Władku!).
Wrocław to bardzo klimatyczne miejsce. Dla mnie nawet bardziej, niż Kraków. Ta nowa hala była przyjemniejsza i... praktyczna, duże kuluary, gdzie wszystkie zespoły były w jednym miejscu a nie pochowane w pokojach (dla nich to pewnie minus), telebim w festiwalowej gastronomii gdzie można było śledzić koncerty na bieżąco. Niestety większość zespołów narzekała na akustykę tej nowej hali. Fakt, nie wiele rozumiałem z tekstów gdy słuchałem koncertu na końcu sali, spod sceny już było lepiej.
Do minusów zaliczyłbym też brak w tym roku internetowej transmisji.
Tekst i zdjęcia:
Kamil Piotrowski
Informację wprowadził(a): Kamil "KAMiL" Piotrowski - godz. 19:38, 3 maj 2005, wyświetlono: 1222 razy
Robert Kolebuk |
wysłano: 22:21,3 maj 2005
To w sumie bez znaczenia, ale... tam w galerii ten gościu z dzwonkiem to nie Gronowski tylko Jakubczak. Wiem to na pewno. ;-)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
FurmanZH |
wysłano: 0:27,4 maj 2005
Kamil. Ten kawałek przekornie nazywa się Słodka Jane,a nie Maleńka,wiadomo o który biega.:)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
KAMiL |
wysłano: 9:46,4 maj 2005
Dzięki Panowie za czujność. Wsjo poprawione :) a zainteresowanych przepraszam. Nie to żebym nie wiedział, który to Robert G. a który Krzysio K. Środek nocy był to i mi sie pomylało - wybaczcie.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Dziadek Władek |
wysłano: 19:48,4 maj 2005
No tak - łatwo się poprawia - trudniej pisze. Nie robi błędów ten, co nic nie robi - a od Wrocka upłynęło już sporo wody w Odrze (zresztą we Wiśle też).. Tak tak, Kamil - czekaj tatka latka - a kobyłę wilki zjedzą. Fajnie, że napisałeś, choć nawał pracy.. Ja - poznałem tam kilku fajnych ludzi, kilku mniej fajnych, kilku - ot, takich sobie (jak dla mnie). Było przyjemnie przez cały festiwal - za to mniej przyjemny powrót - śnieżyce, wiatr. Ale - wiatr w żagle:-) Fajny artykuł:-) a fotki - super:-)
|
Odpowiedz na ten komentarz |