Artykuły
ROCKHILL W BĘDZINIE
Relacje
Dobrze się składa, że Jaro20 zrecenzował płytę Beltaine. Dzięki temu mój artykuł o festiwalu „Zamek” w Będzinie, gdzie ...
ROCKHILL W BĘDZINIE
Czasy, gdy muzykę irlandzką i szkocką grało w Polsce niewiele zespołów, z wielkim Carrantuohill na czele, odeszły już dawno w przeszłość. Dziś muzyka ta cieszy się stale rosnącą popularnością i wciąż powstają nowe zespoły, zafascynowane folkowymi klimatami. Stale też przybywa różnego rodzaju imprez i festiwali, gdzie można tych zespołów posłuchać. Zalicza się do nich m.in. Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek” w Będzinie. To młoda impreza, odbyła się w tym roku po raz drugi ale wszyscy, zarówno grający w Będzinie muzycy jak i publiczność wróżą jej dalszy rozwój. A wszystko za sprawą właściwych ludzi we właściwym miejscu.
„Kulturą Irlandii interesuję się już od dość dawna. Na początku zbierałem informacje, słuchałem muzyki, szukałem kontaktów z osobami o podobnych zainteresowaniach. Kilka lat temu, gdy pracowałem w Bibliotece Śląskiej w Katowicach udało mi się zorganizować pierwszą imprezę związaną tematycznie z Irlandią. Po drodze do „Zamku” był jeszcze koncert „Sobótka Celtycka”. Festiwal po raz pierwszy zorganizowaliśmy w ub. roku. Zaangażował się w to Urząd Miasta w Będzinie oraz młody stażem, ale wielki duchem zespół „Beltaine” z Katowic. Wszystkim się bardzo podobało, zarówno formuła jak i miejsce więc postanowiliśmy sprawę kontynuować” – opowiadał Rafał Grzybek, kierownik Wydziału Kultury UM w Będzinie.
Formuła tego festiwalu jest prosta, a miejsce, w którym się on odbywa także w jakiś sposób ją determinuje. W trakcie imprezy działo się wiele. W tym roku uczestnicy trzydniowego, folkowego maratonu mieli okazję podziwiać grupy tańców irlandzkich „Cohmlan” z Krakowa, „Elphin” z Gdańska oraz „Beltaine” z Torunia (zbieżność nazw z grupą organizującą festiwal jest przypadkowa). Męska część publiczności (wliczając i mnie), podziwiała nie tylko tańce ale także urodę tancerek. Irlandki muszą im zazdrościć. Odbyły się także warsztaty, podczas których można było nauczyć się kilku podstawowych kroków wielu tańców, nawet bretońskich. Miłośnicy szant i pieśni morza mogli nauczyć się jak je tworzyć (podobno świetnie te warsztaty poprowadził zespół Banana Boat! – słyszałem od uczestników). Skoro zaś impreza odbywała się na zamku, to nie mogło zabraknąć walk rycerskich oraz tańców dworskich. Prezentowała je I Chorągiew Czarnego Rycerza Kasztelani Będzińskiej. Walki były prawdziwe i ostre a oglądanie ich budziło dreszczyk emocji, zwłaszcza wtedy, gdy wytrącony z ręki jednego z rycerzy toporek poleciał w tłum. Dawno nie widziałem takiego popłochu na koncercie folkowym! Na szczęście nic się nikomu nie stało.
Każdy dzień kończyło „Nocne Folkowe Jam Session”, które do wczesnych godzin rannych odbywało się na dziedzińcu zamkowym.
Piątek początek
Największą jednak atrakcją festiwalu były rzecz jasna koncerty. W tym roku na będzińskim zamku zagrały zespoły, reprezentujące różne nurty folkowego grania. Zagrali młodzi oraz starsi, elektrycznie i akustycznie, śpiewająco i instrumentalnie, z perkusją i bez... cóż za różnorodność. Dzięki temu każdy mógł wybrać dla siebie coś interesującego, a w przerwie nieinteresującego skoczyć na kiełbaskę, żurek lub krupnik! Muzyczną ucztę rozpoczął zespół Gesh z Sopotu. Jak to na początku bywa, trochę to trwało zanim publiczność ruszyła w tany ale jak już ruszyła... Zaś gwiazdą piątkowego wieczoru był „Open Folk”, zespół, legenda polskiego, folkowego grania. Ta grupa ma w swym repertuarze nie tylko muzykę celtycką ale także słowiańską. W piątek wpletli też w swój koncert pieśni średniowieczne. Po zmroku, gdy zamek był pięknie oświetlony i średniowieczne tony, które płynęły ze sceny potęgowały niesamowity nastrój, prawie przenieśliśmy się w dawne wieki. Gdybyż tylko te tramwaje tak nie hałasowały...
Środek w sobote(k)
Sobota była prawdziwą gratką, nic więc dziwnego, że pod zamkiem zgromadziły się wielkie tłumy. Rozpoczął „Forann” z Krakowa - głos wokalistki oraz walijskie klimaty porwały publiczność. Po nich na scenie pojawili się „żeglarze” z Gliwic. Zespół „Sąsiedzi”, bo o nich tu mowa, czerpie, jak większość zespołów szantowych i żeglarskich w Polsce, z bogatej tradycji folku irlandzkiego i bretońskiego. Było to słychać podczas ich koncertu. Kolejną grupą był zespół „Beltaine” z Katowic - współorganizatorzy festiwalu. Zagrali utwory irlandzkie i szkockie, w większości z debiutanckiej, jeszcze gorącej płyty zatytułowanej „Rockhill”, której premiera miała miejsce właśnie w Będzinie. Wydawało mi się, że trema zjadła młodych muzyków, bo nie byli aż tak żywiołowi na scenie jak to mają w zwyczaju. Publiczność jednak bawiła się w najlepsze. Najtwardsi tańczyli już pod sceną od kilku godzin. Na sobotni finał wyszedł zespół Carrantuohill. To muzycy z tej grupy byli dla większości zespołów, występujących w Będzinie, pierwszym wzorem do naśladowania. To ich kasety kopiowali ucząc się reel’ów, jig’ów i innych tradycyjnych utworów z zielonej wyspy. To „Karantuhile” od kilkunastu lat rozpalają w Polakach miłość do muzyki i kultury Irlandii, Szkocji, Walii i Bretanii. Wydali wiele płyt, zjechali kawałek świata i do dziś pozostają niedoścignionym dla wielu wzorem. Choć dołączenie do instrumentarium zespołu perkusji odebrało im kilku fanów nadal na scenie prezentują się wspaniale. Nie obyło się więc bez bisów.Niedzielna zadyszka
W niedzielę, pomiędzy warsztatami tanecznymi, szantowymi a walkami rycerzy na scenie pojawili się The Reelium. To bardzo żywiołowa grupa z Trójmiasta. Na repertuar zespołu złożyła się przede wszystkim muzyka z Irlandii i krajów celtyckich Półwyspu Iberyjskiego - Galicji i Asturii. Dlatego na scenie pojawiły się dudy galicyjskie. Zupełnie odmienny w klimatach był koncert szantowej grupy Banana Boat. Okazało się, iż śpiewając a cappella też można zachwycić publiczność. Pięciu facetów owinęło sobie ją wokół palca i przez godzinę nie dawało jej odetchnąć. Szczytem brawury Bananów było odśpiewanie w centrum Zagłębia jednej piosenki po śląsku. I wiecie co... przeżyli. Poza tym śpiewali m.in. szanty francuskie, angielskie i polskie. Po wszystkich, organizatorach i publiczności było już widać zmęczenie ale nie przeszkodziło im ono w zabawie podczas występu ostatniej grupy Rimead z Warszawy. Jest to jeden z niewielu w Polsce zespołów grający muzykę irlandzką w bardziej nowoczesny sposób choć z wykorzystaniem tradycyjnych instrumentów (!!! zagrają w Bytomiu u Pietrzaka 22X o g.19.00).
Folk i szanty razem!
Niestety, to co dobre zwykle szybko się kończy. Jednak atrakcje jakie przygotowano dla widzów i wrażenia jakie wynieśli oni z festiwalu wystarczą im przynajmniej na jakiś czas – może aż do kolejnej edycji festiwalu? Fenomen popularności muzyki folkowej w Polsce bierze się chyba stąd, iż jest to muzyka bardzo żywa, łatwo wpadająca w ucho, przy której nie sposób usiedzieć w miejscu. Czerpie ona z wielu tradycji i korzeni nam bliskich. Wszak losy Irlandii, Walii, Bretanii czy Szkocji są podobne do losów Polski. A mieszkańcy tych krain, podobnie jak i Polacy lubią piwo i dobrą zabawę. Większość z występujących na będzińskiej scenie zespołów to grupy młode, liczące sobie 3, 4 lata. Jednak ich umiejętności gry i sposób interpretacji dorównują już starym wygom tego nurtu. Kolejne koncerty, festiwale i płyty potwierdzają, iż muzyka z wysp brytyjskich ma się u nas coraz lepiej. Może właśnie dlatego większość młodych Polaków na emigrację wybiera Londyn lub Dublin. No bo gdzież, jeśli nie w londyńskim czy dublińskim pubie można najlepiej odpocząć po ciężkim dniu pracy J. Wspaniale też, że wśród folkowców znalazło się kilka grup śpiewających szanty i grających muzykę żeglarską. Zwłaszcza koncert „Sąsiadów” pokazał, że piosenka żeglarska ma wiele wspólnego z folkiem irlandzkim, o bretońskim nie wspominając, i że tak naprawdę żeglarze to także folkowcy i warto ich na takie festiwale zapraszać. Korzystają wszyscy, muzycy, fani i organizatorzy. Oby tak dalej. Organizatorom dziękuję za wspaniałą zabawę i proszę o więcej.
Relację nadsłał: Kamil Piotrowski
Zobacz także
W naszym archiwum
- Artykuły:
- Koncerty:
Informację wprowadził(a): Maciej "YenJCo" Jędrzejko - godz. 0:30, 13 październik 2004, wyświetlono: 1539 razy
Komentarze: pokaż wszystkie
» dodaj własny komentarz
Kama |
wysłano: 13:49,13 październik 2004
Beltaine mało żywiołowo??!! No fakt, początek mieli baaaaardzo spokojny (co osobiście wprowadziło mnie w osłupienie) ale ciąg dalszy koncertu, była tym, co lubimy w nich najbardziej! Ogień, ogień i jeszcze raz ogień! Kapitalny ten pomysł z szantami :) kurcze...tak sobie myślę, że gdyby zepoły "celtyckie" podpatrzyły śpiew od szantowych, a szantowe opanowanie instrumentów od celtyckich, to byłaby jazda, że ojejku!!! Nie mogę się doczekać następnego festiwalu, a może sznatowe poszerzyć też bardziej o celtyckie elementy? Takie jak tańce irlandzkie, czy inne zespoły z tego nurtu niż Stonehenge. Bardzo ich lubię, ale jak zobaczyłam co robi na scenie Beltaine, Forann, The Reelium czy Rimead... naprawdę można pokazać więcej!!! Ze strony Shannonu wyczytałam że będą na Tratwie... oj będzie się działo!
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Lord |
wysłano: 14:40,13 październik 2004
to prawda - festiwal niesamowity! chociaz czytajac te recenzje czasem odnosze wrazenie ze bylismy na zupelnie innych imprezach. Czyzby Beltaine zagral malo zywiolowo? Kto byl ten wie..
a co do Rimeadu z Warszawy. W ktorym miejscu graja nowczesna muzyke? Bo ja nie wiem...
|
Odpowiedz na ten komentarz |
RedNAcz |
wysłano: 9:9,14 październik 2004
Dzięki wielkie za komentarz. Jak czyta człek opowieści innych o tym co naskrobał to od razu uczy się 5 razy szybciej.
Masz rację, z relacjami (to nie była recenzja!!!, nie odważyłbym się :-) ) już tak bywa, że każdy widzi pewne rzeczy inaczej. Dlatego właśnie, choć czasami mówimy o tym samym nie potrafimy się porozumieć. Ja widziałem ten festiwal tak jak napisałem. Przyznaję, że być może mój obraz jest trochę skrzywiony, ponieważ większość koncertów oglądałem poprzez soczewki aparatu, a to sprawia, że człek bardziej skupia się na obrazie niż na dźwiękach. Dlatego niewiele napisałem o zespołach, bo po pierwsze słyszałem większość pierwszy raz, po drugie nie jestem znawcą tej muzyki.
Co do Beltaine... moim zdaniem zagrali słabiej niż zwykle. I nie chodzi mi tutaj o to, że nie można było przy nich poskakać, że Grześ nie rzucał swoich słynnych na całą Irlandię hasełek. Miałem po prostu wrażenie, że ekipa gra nieco poniżej swych mozliwości, że kontakt z publiką nie taki jak pamiętam (a nie słyszałem ich bardzo dawno!!!) i że ogólnie byli spięci. I niech cię nie zmyli fakt, że na ich twarzach pojawiały się uśmiechy. Ja to rozumiem, własny festiwal, nowa płyta, wielka publiczność, mogło to troszkę deprymować. Takie jest moje zdanie - howgh!
Rimead - tu punkt dla Ciebie. Moja wpadka. Koncertu zespołu Rimead nie słyszałem (musiałem opuścić już Będzin). Zdążyłem tylko załapać się na 2 foty podczas strojenia instrumentów. Zdanie o ich nowoczesnej interpretacji zaczerpnąłem z jakichś materiałów prasowych, powielając tym samym cudzą o nich opinię. Czy to prawda czy nie będę miał okazję zweryfikować to niedługo w Bytomiu.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
RedNacz |
wysłano: 9:25,14 październik 2004
Dziekuję za komentarz do mojej relacji! Człowiek uczy się całe życie i "kłóci" się też całe życie :-)
Beltaine wypadli słabo - według mnie. Trema?, Przejęcie rolą? Powakacyjne rozluźnienie? Nie wiem, ale wiem, że po ich koncercie czułem pewien niedosyt... muzyczny, bo bawiłem się pewnie tak samo dobrze jak i Ty :-)
Co do szantymenów na festiwalach muzyki irlandzkiej i odwrotnie... powiem tak.
Jeśli słuchałaś Sąsiadów i śledzisz to co dzieje się w muzyce żeglarskiej to wiesz, że żeglarze przesiąknięci są folkiem i ta muzyka gości bardzo często na scenach festiwali muzyki żeglarskiej. Czy żeglarze koncertują na festiwalach muzyki folkowej? Nie wiem, bo rzadko bywam, ale masz rację i w pełni Cię popieram, łączenie folkowców i żeglarzy na jednej scenie przynieść może tylko korzyści - tak jak w Będzinie. Chwała Beltaine i UM w Będzinie, że to uczynili. Pozdrawiam
|
Odpowiedz na ten komentarz |