Szantymaniak poleca:

Jesteś tutaj

Artykuły

Solistą byłem od zawsze - rozmowa z Grzegorzem Tyszkiewiczem

Wywiady

"To mi gra" - nowa, w zasadzie debiutancka (!) solowa płyta Grzegorza Tyszkiewicza jest już w sprzedaży (szczegóły -> www.gooroo.art.pl). Z tej okazji postanowiłem zadać jej twórcy kilka ...

"To mi gra" - nowa, w zasadzie debiutancka (!) solowa płyta Grzegorza Tyszkiewicza jest już w sprzedaży (szczegóły -> www.gooroo.art.pl). Z tej okazji postanowiłem zadać jej twórcy kilka pytań...

 

Przez wiele lat funkcjonowałeś na scenie szantowej jako członek zespołów - m.in. Packet, Smugglers, choć nie unikałeś grania solo. Od trzech lat jesteś już wyłącznie solistą. W której roli lepiej się czujesz? Nie tęsknisz czasem za rozmachem brzmienia "zespołowego"?

Grzegorz Tyszkiewicz: Solistą byłem od zawsze. Zaczynałem jako solista, śpiewając i grając piosenki z i dla turystycznej i żeglarskiej braci na początku lat 80., jako solista wszedłem w świat szant i morskich piosenek, jako solista funkcjonowałem występując równolegle z zespołami Krewni i Znajomi Królika, Packet, a w przypadku zespołu Smugglers - będąc nawet przez wiele lat jego leaderem. Rola solisty jest wdzięczna, ale ryzykowna. Będąc sam na scenie nie schowasz się za plecy kolegów, kiedy coś pójdzie nie tak, jak trzeba. Będąc sam na scenie ponosisz całkowitą odpowiedzialność za występ. Jeśli "wygrywasz" - satysfakcja jest wielka, bo nie dzielisz się sukcesem - masz go dla siebie. Jeśli "przegrywasz" - smak porażki może być bardzo gorzki. I masz go dla siebie i tylko dla siebie. Jest to duży challenge.

Występy z zespołem są przyjemne, dają satysfakcję i pozytywnego kopa pod warunkiem, że z kolegami z zespołu idziemy tą samą drogą, mamy te same lub podobne cele, mówimy podobnym językiem albo mamy taki sam rodzaj motywacji do grania. Bez spełnienia któregoś z wymienionych warunków - a najlepiej wszystkich łącznie - występowanie w zespole może być męką. Ja przeżywałem obydwa stany. Całe szczęście, że tego pierwszego było więcej i częściej.

Odpowiedź na pytanie zawarłem chyba w tym wywodzie. Nigdy nie mówię nigdy: jeśli zdarzy się kiedyś odpowiednia grupa osób z odpowiednią motywacją - z przyjemnością powtórnie przeżyję emocje związane z występami w zespole muzycznym.

 

Album "To mi gra" nagrałeś z pokaźnym zestawem przyjaciół. Czy planujesz również wspólne koncerty choć z niektórymi z nich?

Żeby była jasność: jestem wyłącznym producentem mojej płyty. Część osób, z którymi nagrywałem materiał jest zawodowymi muzykami. Z nimi współpraca odbywała się na zasadach kontraktu. To zdrowa i dobra formuła, szczególnie wtedy, kiedy wszystkie warunki są przewidziane i ustalone. W tym przypadku - były. Obok relacji kontraktowych była też wspólna radość z tworzenia i pracy nad materiałem, który niesie ze sobą zupełnie nową jakość w naszej branży. Część osób wzięła udział w nagraniach na zasadach przyjacielskiej przysługi. Dla nich - wielkie dzięki za pomoc i dobrą robotę!

A teraz znowu odpowiadając na pytanie: tak, mam w planach występy z dużym składem muzyków. To oczywiście zależy od warunków, jakie uda mi się wynegocjować z organizatorami koncertów lub festiwali. A w uzupełnieniu tej wypowiedzi: nie mam w planach zakładać zespołu muzycznego i na stałe występować w dużym składzie. Przynajmniej w najbliższym czasie.

 

Na płycie znalazło się 11 utworów. Miałeś problemy, wątpliwości związane z ich wyborem?

Dość krótko zastanawiałem się nad zawartością płyty. Utwory: MORSKIE POGODY, POD ŻAGLAMI to ukłon w stronę czasu początków mojego śpiewania i grania. Są to piosenki, które były ze mną "od zawsze", kojarzą mi się z czasami młodzieńczej wolności, pierwszych mazurskich rejsów, pieszych rajdów po Mazurach, ludzi poznanych w tamtych czasoprzestrzeniach. PORT, 10 W SKALI BEAUFORTA, WRÓĆMY NA JEZIORA to mój hołd złożony Krzysztofowi Klenczonowi oraz autorom słów tych wspaniałych piosenek, które zdecydowanie są "evergreen". IDIOTA, WIELKI WAL, REJS NA PÓŁNOCNY PACYFIK, MOJE MAZURY to napisane i wyśpiewane moje poglądy na życie, sprawy, zdarzenia i trochę też słyszalne dowody na to, że nie jestem w mojej twórczości "chłopcem-coverowcem". NORTHWEST PASSAGE - to prezent dla słuchaczy, którzy cenią tę pieśń w moim wykonaniu. Jak dotychczas nie ukazała się ona w żadnym wydawnictwie płytowym. Piosenki i pieśni umieszczone na płycie określają mnie i identyfikują. I działa tu sprzężenie zwrotne.

 

Premiera płyty odbyła się na "Kopyści". To przypadek, czy świadomy wybór? Czy białostocki festiwal to dla ciebie szczególne miejsce?

Nieprzypadkowo wybrałem na premierę mojej pierwszej solowej płyty Białystok i KOPYŚĆ. Jest to festiwal, który jest najbliższy mojemu sercu. Są z nim związane moje najlepsze emocje (na KOPYŚCI w 1994 i 1995 roku dostałem "impulsy", które zmotywowały mnie do reaktywowania zespołu Smugglers). A festiwal to przecież LUDZIE. Od organizatorów i widzów KOPYŚCI otrzymałem tyle ciepła, miłości, atencji, szacunku, poczucia wartości, że po prostu nie wyobrażałem sobie innego miejsca dla przeprowadzenia tego tak dla mnie ważnego wydarzenia. I nie zawiodłem się ani trochę: wszystko wyszło fantastycznie. Jeszcze raz bardzo dziękuję Eli Mińko za stworzenie mi warunków do realizacji premiery na KOPYŚCI. Myślę, że najlepiej wyraziłem moje uczucia we "wstępniaku" do tegorocznego informatora. Zamieściliście zresztą go na łamach Szantymaniaka. Po prostu nie było lepszej czasoprzestrzeni dla takich moich działań!

Dziękuję za rozmowę.

 

Pytał: Michał NOWAK

Foto: Tomasz GOLIŃSKI

Zobacz także

W naszym archiwum

Informację wprowadził(a): Michał Nowak - godz. 19:18, 25 kwiecień 2009, wyświetlono: 6887 razy

Dziadek Władek

wysłano: 19:30,26 kwiecień 2009

Nie wiem czy to prawda - prawdą jest jednak, że strona KOPYŚCI milczy jak zaklęta. Szkoda. bo przecież tyle się tam działo... Gdyby nie strony wykonawców - nikt by nic nie wiedział...
Odpowiedz na ten komentarz
Copyright © 2004-2010 SZANTYMANIAK.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Technologia: strony internetowe INVINI