Artykuły
Szantomierz rządzi!
Relacje
MIASTO
Festiwal, który odbywa się w takim mieście jak Sandomierz nie może być taki sobie. Bo to miasto jest wyjątkowe. Osacza człowieka swoją wyjątkowością, jak tylko przekroczy on jego bramę (tu: Opatowską) i przykuwa uwagę każdym mijanym szczegółem. To
...MIASTO
Festiwal, który odbywa się w takim mieście jak Sandomierz nie może być taki sobie. Bo to miasto jest wyjątkowe. Osacza człowieka swoją wyjątkowością, jak tylko przekroczy on jego bramę (tu: Opatowską) i przykuwa uwagę każdym mijanym szczegółem. To miasto nie potrzebuje festiwalu, żeby przyciągać turystów, bo ono i bez festiwalu ma całą masę atrakcji. Są tu rozległe lochy pod rynkiem, są stare, przepiękne kościoły gdzie w jednym można na przykład zobaczyć zmumifikowane zwłoki kasztelanówny, a w innym grób mnichów zaszlachtowanych przez tatarów, jest wąwóz, którym wędrowała królowa w lektyce, są resztki potężnego zamku (notabene: byłby większy, ale go Szwedzi wysadzili w powietrze), jest dom Jana Długosza, jest bogato zdobiona katedra, jest przystań statków, są piękne sady tuż obok miasta... No i wreszcie jest uroczy pochyły rynek ze starym ratuszem, kolorowymi kamieniczkami i niesamowitą kotwicą, która trzyma niebo. Uff! Chyba łatwiej byłoby mi powiedzieć czego w Sandomierzu nie ma, a dodam, że moją wiedzę czerpię z głowy po pobieżnym poznawaniu miasta podczas niecałych trzech dni pobytu.
Dlatego powtórzę: pal licho szanty i festiwal! Sandomierz jest wart odwiedzin o każdej porze roku!
FESTIWAL
A teraz kilka słów o samym festiwalu SZANTOMIERZ. Organizacyjnie: szóstka z plusem! Nigdzie nas, wykonawców, jeszcze tak nie rozpieszczano jak na Szantomierzu właśnie. Organizatorzy dbali, żebyśmy mieli coś dla ducha (poznawanie zabytków i historii miasta) i coś dla ciała (basen, grill itp). I wszystko tak cudownie blisko siebie: noclegi, scena, sklepy, tawerna festiwalowa, przystań nad Wisłą... Nie trzeba nigdzie jeździć, ani daleko chodzić - żyć, nie umierać!Zaimponować mógł naprawdę dobrze ułożony program festiwalu. Tam ciągle coś się działo. Na nudę nie było absolutnie czasu. Przy tym ceny w sklepikach przy rynku i okolicznych knajpkach - naprawdę przystępne. I mieszkańcy jacyś tacy - przychylni. Atmosferę festiwalową czuć było na każdym kroku. No i pogoda dopisała jak mało kiedy w tym roku.
Obserwując zaś zabiegi tych wszystkich ludzi (w dużej mierze pewnie wolontariuszy), którzy krzątali się wokół festiwalu, można powiedzieć, że dla promocji miasta (i festiwalu) zrobili coś naprawdę fantastycznego. Na każdym kroku widać było, że impreza jest zaplanowana w szczegółach i z dużym wyprzedzeniem.
KONKURS
W konkursie udział wzięli:
- Leje Na Pokład
- Bukanierzy
- Passat
- Pod Masztem
- Psia Wachta
- Samhain
- Swim Cream
- Sylwester Karnafel (z zespołu Kochankowie Sally Brown)
Ponoć zgłosiły się do konkursu jeszcze dwie formacje, obie ponoć z jednego miasta i obie ponoć odmówiły przyjazdu w ostatniej chwili. Organizatorzy byli lekko podgotowani, jak o tym opowiadali i wcale im się nie dziwię. A fe, państwo artyści, a fe! Tak się nie robi...
Licząc, że mnie ktoś wyręczy, nie będę opisywał przebiegu konkursu ani oceniał występów poszczególnych wykonawców. Przejdę od razu do komentowania werdyktu jury, który dla ścisłości cytuję na dole strony.
Przez lata jeżdżenia po konkursach przyzwyczaiłem się już do tego, że gdzie Marek Szurawski siedzi w jury, tam nagrodę dostają ci, co prezentują najwyższy poziom wykonawczy. Inaczej mówiąc: dla pana Marka jako jurora liczy się głównie perfekcja wykonania scenicznego. Tak było i tam razem i "Błękitna Wstęga Wisły" poszła do zespołu Samhain. Inne nagrody rozdzielono według rozdzielnika, ale kilka uzasadnień mnie rozbawiło. W ogóle w Sandomierzu lubią szczegółowo i kwieciście uzasadniać wyróżnienia i nagrody (bo tym się widać różni tzw. szkoła "wschodnia" od "śląskiej," gdzie tylko liczą punkty na komputerku). Teraz o tym, co mnie w werdykcie jury rozbawiło.
Głównie rozbawiło mnie przyznanie przez organizatorów pozaregulaminowej nagrody czy wyróżnienia Sylwestrowi Karnafelowi za (cytuję z pamięci bo tego nie ma rzecz jasna w werdykcie jury): "odwagę, bo jako jedyny solista stanął na scenie". Taaa... Z Kochankami Sally Brown grywa on chyba wystarczająco dużo poważnych koncertów (i to - jak donosiła prasa - także poza granicami naszego kraju), żeby nie musiał się trząść przed czterema jurorami i garstką widzów na Sandomierskim rynku. Zresztą jak tego samego dnia wieczorem grał już jako gwiazda nad Wisłą dla 2 czy 3 tysięcy to się jakoś nie trząsł. Dobra, nie będę się dalej zasłaniał ironią i powiem: dla mnie takie zachowanie jest po prostu mało eleganckie. Nie ma w regulaminie konkursu żadnego zapisu, że tak postępować nie można, ale pewne rzeczy rozumieją się same przez się. Mam nadzieję, że nie tylko dla mnie.
Rozbawiło mnie oczywiście także uzasadnienie wyróżnienia dla Passatu ("za nowe treści płynące z drugiej zwrotki piosenki "Przechyły" w wykonaniu tercetu żeńskiego"). No więc... mnie też się kąciki ust same rozjechały, jak słyszałem i widziałem trzy dziewczyny z uśmiechem śpiewające słowa: "a on mnie od tyłu - kumple w śmiech!", ale jurorzy swoje erotomańskie skojarzenia upublicznili w werdykcie! Jednak obyczaje upadają nie tylko wśród młodzieży! A swoją drogą ciekawi mnie czy dziewczyny z Passatu ucieszyły się z wyróżnienia i czy dalej będą śpiewać tę piosenkę. A może miało to być takie ostrzeżenie jurorów: nie wnoście swojej seksualności na scenę, bo niektórzy mogą to wziąć na poważnie... Już sam nie wiem.
No i oczywiście rozbawiło mnie uzasadnienie wyróżnienia dla mnie samego. W "Balladzie o Bełdanach" mało jest doprawdy elementów wychowawczych w rozumieniu naszego systemu edukacji (wiem, bom sam jednym ze strażników tego systemu!). Chcieli już dać wyróżnienie, to powinni napisać uczciwie: "za elementy asekurancko-anarchistyczno-permisywistyczne" albo krócej "bo to ładna piosenka jest." Ale niech im będzie... Wyróżnienie przyjąłem, a dyplom wisi już na ścianie.
Podsumowanie: konkurs był bardzo ciekawy i rożnorodny, a werdykt nie wzbudził chyba niczyich negatywnych emocji. To dobrze. Ja tylko po cichu i całkiem prywatnie żałuję, że to jednak nie Psia Wachta dostała wstęgę. Dlaczego? Bo znam ich i obserwuję ich rozwój prawie od samego początku. Widzę ich zmaganie się z muzyczną materią, doceniam włożony w to trud i przede wszystkim to, że piszą własne piosenki. Wiem, jak trudno coś zrobić, gdy masz małe środki, ograniczają cię własne możliwości i goni czas. Dlatego cieszę się, że im wychodzi coraz lepiej. A że w Sandomierzu nie wygrali? No coż na EURO też wygrała Grecja, czego nikt się nie spodziewał.
GWIAZDY
Dobór gwiazd na Szantomierzu podobał mi się głównie dlatego, że nie było tu dyżurnych gwiazdorów z większości festiwali i można było posłuchać innych wykonawców. A z wszystkich występów niekonkursowych dwa zrobiły na mnie szczególne wrażenie.
Odprysk z Czterech Refów o nazwie Flash Creep zagrał w wieczorze ballad i był to naprawdę dobry występ. To, co ci muzycy robią w obu wymienionych formacjach, jest odległe od siebie jak niebo od ziemi. We Flash Creep nie ma przywiązania do tradycyjnego brzmienia szantowego, są za to nowoczesne aranżacje (gitara, skrzypce, mandolina + 3 głosy), niebanalnie dobrane piosenki i całkowity brak sztampy scenicznej. Słuchając ich ma się wrażenie, że ci ludzie w każdym momencie występu grają ze sobą, a nie obok siebie. Reagują na swoje dżwięki, przesuwają akcenty, zmieniają dynamikę. Doprawdy - swoimi oszczędnymi aranżacjami są w stanie wprawić publiczność w trans. Przynajmniej ze mną im się to udało.
Drugi wykonawca, który mnie zachwycił zagrał też w wieczorze ballad, a nazywał się Marek Szurawski. To co zrobił w ten wieczór to było prawdziwe mistrzostwo. Wyszedł na scenę z samą concertiną i swoim śpiewem i opowieściami tak zaczarował ludzi, że wszyscy słuchali tego jak bajki. A grał utwory już zgrane, a nawet bardzo zgrane. Jednak przy jego talencie gawędziarskim mógłby zagrać nawet "Wlazł kotek na płotek" i nikomu by to nie przeszkadzało. Oczywiście występ musiałby poprzedzić odpowiednią zapowiedzią, że chodzi tu o kota portowego, który żywi się resztkami ryb wyrzucanymi z kutra. Brawo, panie Marku! Ten występ będę pamiętał naprawdę bardzo długo.
O reszcie wykonawców mogę z czystym sumieniem powiedzieć - na pewno zagrali ładnie.
SZCZYPTA KRYTYKI
Moje uwagi krytyczne będą nieliczne i wszystkie natury konstruktywnej, żeby pomóc organizatorom uniknąć podobnych błędów na przyszłosć.
Zacznę od spotkania z jurorami. Zgodnie z programem miało się ono odbyć w niedzielę rano, a odbyło się niespodziewanie w sobotę po południu. Nie wiem, jak inni wykonawcy, ale my byliśmy wtedy w rozsypce i nie udało nam się na to spotkanie dotrzeć. A szkoda. Ja wiem, że ta zmiana musiała być wynikiem ważnych okoliczności, ale... Na papierze było inaczej.
Trochę zjeżyła mnie też informacja, że w konkursie gra się 2 utwory i 1 na życzenie jury. W regulaminie było 3 i 2 na życzenie. Ostatecznie wszyscy zagrali po prostu 3. Ale to już chyba jakaś tradycja festiwalowa, że się mówi więcej niż będzie w rzeczywistości. Zupełnie niepotrzebnie, bo wystarczyłoby uczciwie powiedzieć: "Wszyscy grają 3, bo więcej jury nie zniesie" (i tak występy konkursowe zupełnie uśpiły jednego z jurorów, co zobaczycie Państwo, gdy Jaro20 opublikuje swoje fotki). Nie trzeba się bawić w zagadki typu: "Zagracie 5-2=2+1=3 kawałki".
Warto na przyszłośc pomyśleć (i z rozmów z organizatorami wiem, że już myślą) nad zmianą terminu recitali zespołów konkursowych. Granie do pustych ławek jest mało budujące, a jeśli ma to jeszcze wyłonić zwycięzcę nagrody publiczności, to zupełnie traci sens. Może dać recitale na piątek wieczór, a zrezygnować z ballad, albo ballady przesunąć gdzieś do tawerny...? Możliwości jest kilka. Warto się nad nimi poważnie zastanowić.
I jeszcze słówko o recitalach. Ponieważ po ich wysłuchaniu publiczność miała głosować na swojego ulubionego wykonawcę, a publiczności przybywało wraz z upływającym czasem, to naturalnie większe szanse mieli ci, co grali na końcu. Oczywiście nie sądzę, aby Psia Wachta mogła nie wygrać tego trofeum, ale po koncercie laureatów wydaje mi się, że może miałaby jeszcze jakąś konkurencję w Passacie... Ale Passat grał na początku, kiedy publiczności było jak na lekarstwo. A jeśli już pozostanie taki układ recitali, to może dać wykonawcom możliwość pociągnięcia losów. Niech sami wylosują swoją szansę.
PODSUMOWANIE
Moje podsumowanie jest takie jak w tytule. Mając w pamięci wiele festiwali szantowych, które z bliska widziałem, mogę powiedzieć, że zarówno pod względem organizacyjnym jak i pod względem tworzonego klimatu jest to najlepszy festiwal między Odrą i Bugiem. Mówiono mi o tym wcześniej, a ja to teraz potwierdzam.
Uwaga: zdjęcie dołączone do niniejszego artykułu wziąłem bez pytania z serwisu http://www.szantomierz.net/ Mam nadzieję, że potraktują to jako tekst promocyjny dla miasta i nie wrzucą mnie do sandomierskich lochów.
Dziękuję redaktorkom SAP-u za dokarmianie nas ciasteczkami. Jednak na przyszłość musicie chyba zabrać ich więcej, bo starczyły nam tylko do Rzeszowa...
******************************************************
WERDYKT JURY (w brzmieniu oryginalnym)
Jury III-go Festiwalu Piosenki Wodniackiej "SZANTOMIERZ 2004" w składzie Marek Szurawski, Piotr Zadrożny, Robert Wiórkiewicz, Marek Sochacki i Robert Głuszak (sekretarz Jury) po wysłuchaniu w pełnym słońcu w dniu 24 lipca 2004r. ośmiu prezentacji konkursowych oraz po obradach, które odbyły się w chłodnych zakamarkach piwnicy Hotelu "Pod Ciżemką" postanowiło przyznać następujące nagrody regulaminowe:
- wyróżnienie dla zespołu "Pod Masztem" za elementy dydaktyczno-wychowaczo-ojcowskie w "Balladzie o Bełdanach",
- wyróżnienie dla zespołu "Swim Cream" za klimatyczną balladę z solówką trąbki,
- wyróżnienie dla Sylwestra Karnafela za ewidentnie najlepszy głos męski dzisiaj w Sandomierzu na "Szantomierzu 2004",
- wyróżnienie dla zespołu "Passat" za nowe treści płynące z drugiej zwrotki piosenki "Przechyły" w wykonaniu tercetu żeńskiego i grę zespołu męskiego,
- "Niezatapialny Ponton" dla zespołu "Leje na pokład" za autorskie szantowanie w piosence "Ciągnij fały",
- "Srebrny Kran" dla zespołu "Psia Wachta" za wyśpiewywanie bardzo różnych rzeczy w swoim repertuarze plus bas i ruch sceniczny,
- "Dębową Tratwę" dla zespołu "Samhain" za interpretację ballady o Irlandii w wersji oryginalnej,
- "Złoty Maszt" dla zespołu "Bukanierzy" za najbardziej przekonującą próbę oddania atmosfery pieśni kubryku,
- Grand Prix "Błękitną Wstęgę Wisły" dla zespołu "Samhain" bo dzisiaj w Sandomierzu na "Szantomierzu 2004" byli najlepsi.
Jury postanowiło również przyznać nagrodę pozaregulaminową w postaci nieodpłatnego czerteru jachtu Sportina 682 na Wielkich Jeziorach Mazurskich (szczegóły do omówienia z organizatorami festiwalu) dla zespołu "Psia Wachta" za największą liczbę punktów zaraz po "Samhainie".
Zobacz także
W naszym archiwum
- Artykuły:
- Koncerty:
Informację wprowadził(a): Robert Kolebuk - godz. 12:52, 29 lipiec 2004, wyświetlono: 1540 razy
Jaro20 |
wysłano: 15:9,29 lipiec 2004
... a kilka dlatego, że ostatnio brak mi czasu na cokolwiek. MAm nadzieję to nadrobić, ale do rzeczy.
Robercie - pięknie ująłeś w swym artykule to, co i ja, co prawda tylko jako widz, mogłem odczuć.
Pierwszy raz w Sandomierzu miałem przyjemność być w 2003 roku na festiwalu. Byłem tylko jeden dzień w sobotę, pojechałem obejrzeć przesłuchania konkursowe, recital zespołów oraz koncert gwiazd. Przesłuchania były organizowane na scenie na jakimś osiedlu... trudno było trafić i w efekcie nie dane mi było w przesłuchaniach uczestniczyć. Dlatego pomysł o zorganizowaniu przesłuchań na Rynku uważam za bardzo trafny w tym roku. Widownia w sumie nie była elementem najważniejszym - wszak ten występ był przeznaczony zwłaszcza dla jury. Faktem jest, że przerwa pomiędzy konkursem a recitalami była spora, a i upał spowodował, że w momencie rozpoczęcia recitali osób na widowni było mało.
Może na przyszłość sprawdziłby się pomysł, żeby na przykład na 30 minut przed rozpoczęciem recitali puścić dość głośno jakąś płytę z nagraniami piosenek żeglarskich... tak żeby było daleko słychać - może ściągnęło by to pewną ilość osób (nie piszę tutaj o takich szantymaniakach jak np. ja ;) bo i tak się z Rynku nie ruszałem - za gorąco było na jakikolwiek wysiłek poza podnoszeniem do ust kufla z zimnym piwkiem, przy opuszczaniu kufla pomagała grawitacja) ale o przechodniach, turystach, mieszkańcach Sandomierza.
Generalnie, na mojej prywatnej liście przebojó festiwali na których miałem okazję być Sandomierz zajmuje miejsce pierwsze... jeśli dla kogokolwiek cokolwiek to znaczy.
A galeria pojawi się mam nadzieję że szybko... bo od soboty mnie nie będzie na dłużej ;D
Pozdrawiam
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Taclem |
wysłano: 10:30,30 lipiec 2004
Drobna sugestia: nie nazywaj grupy Flash Creep odpryskiem, bo ani to dobrze brzmi, ani sie dobrze nie kojarzy. Poza tym to przeciez calkiem inny zespol i fakt ze graja w nim Refowie i Refka ;) nie powinien miec wplywu na odbior kapeli.
Pozdrawiam
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Bosman |
wysłano: 10:56,1 sierpień 2004
Robercie, ja dla odmiany uwazam, ze warto bylo przyznac nagrode Sylwestrowi. Miedzy innymi za poziom jaki zaprezentowal na scenie. Ale najwazniejsze jest, ze pojawil sie pierwszy od niepamietnych czasow solista w konkursie. Zwykle sa tylko zespoly - jest to wyrazny sygnal, ze do zaistnienia na scenie nie potrzeba sztabu osob - wystarczy nawet jedno gardlo, jedna gitara... i przede wszystkim spore umiejetnosci
pozdrawiam
bosman
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Robert Kolebuk |
wysłano: 13:41,2 sierpień 2004
Bosman, ja sam jestem pod wrażeniem głębi głosu Sylwestra i nie o zasadności nagrody dla niego pisałem, ale o czymś zupełnie innym...
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Robert Kolebuk |
wysłano: 13:48,2 sierpień 2004
Jednemu się to słowo nie podoba, innemu - inne. Odprysk, bo odprysnęli od większej całości i tworzą zupełnie nową jakość. Właśnie w moim przypadku fakt, że są to muzycy 4Refów, nie ma wpływu na ocenę ich twórczości, bo 4Refy lubię średnio, a Flash Creep od razu przypadli mi do gustu. Zadowolonyś, Taclem?
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Pola |
wysłano: 13:50,2 sierpień 2004
"...gubię wiatr i zamiast w niego dziobem, to on mnie od tyłu - kumple w śmiech!" tak brzmi koniec drugiej zwrotki, w znanych nam wszystkim "Przechyłach". Osobiście nie zauważyłam, żeby słowa te wzbudzały wielce erotyczne skojarzenia w innych sytuacjach, jak na przykład wspólne tawerniane śpiewanie. Tekst jest niezmienny od lat, wszyscy go znamy i śpiewamy, i jakoś nikt do tej pory nie odebrał go tak jednoznacznie, podkreślając jeszcze publicznie swą interpretację.
Co do seksualności na scenie- zespół serdecznie przeprasza wszystkich urażnoych, że w jego skład wchodzą kobiety.
Jeśli natomiast chodzi o sam werdykt jury w sprawie Passatu: "za nowe treści płynące z drugiej zwrotki piosenki "Przechyły" w wykonaniu tercetu żeńskiego..." chciałam tylko napomknąć, że druga zwrotka w całości jest wykonywana tylko przez jedną osobę. To taki drobny szczegół;))).
Pozdrawiam - Pola
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Wojciech "cicik" Małota |
wysłano: 13:56,2 sierpień 2004
Płytę Kochanków nabyłem w zasadzie przez przypadek na koncercie Wiosenne Szantowisko w Bytomiu w 2004 roku.
Kupiłem ją bo akurat w Joterze nie było płyty Segarsów pt. "Ten jeden rejs", na którą akurat miałem apetyt.
Stwierdziłem więc, że z braku laku dobry i wosk, a poza tym przypomniałem sobie, że kiedyś Yen mówił mi, że to jest dobra płyta. Zakupiłem więc wydawnictwo Kochanków.
I gdy w domu wsadziłem płytę do odtwarzacza zostałem zakończony. Płyta wspaniała ze wszystkich stron.
Zaskoczony byłem tym bardziej, że nigdy nie przepadałem za "graną" muzyką żeglarską, zawsze preferowałem śpiew a'cappella. Ale ta płyta zmieniła moje zdanie.
Jesteście wielcy!
|
Odpowiedz na ten komentarz |
chudy |
wysłano: 14:41,2 sierpień 2004 |
Odpowiedz na ten komentarz |
manndy |
wysłano: 14:54,2 sierpień 2004
dla autora komenarzu:)))
Kolejny raz przekonalismy się ze kobiety w tym środowisku są traktowane przedmiotowo...Tylko że nigdy bym sie nie spodziewała że JURY-czyli jakiś tam autorytet-posunie sie do tego żeby wyrazić swoje opinie na ten temat publicznie i....medialnie....Wszyscy wiedzieli że jest przekazywana transmisja z festiwalu..znam dziewczynyz passatu i wiem że nie przejeły sie tym zbytnio.Moim zdaniem Jury chcąc ośmieszyc passat, samo sie osmieszyło przyziemnością swego męskiego spojrzenia na świat.Poza tym ciekawa jestem jaki męzczyzna zaśpiewa teraz tą piosenkę;))w końcu tekst "a on mnie od tylu kumple w smiech" moze sie odnosic takze do męskiej seksualności....Jakos dziwnie nikt tego przez tyle lat nie zauważył.......chyba nawet sam autor;)Coż wypada tylko podziekować ,że jedna z najbardziej znanych piosenek będzie sie kojarzyła z jedną wielką orgią....a wiatr pozostaje niewinny;))
pozdrawiam:)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Robert Kolebuk |
wysłano: 23:18,2 sierpień 2004
Powiem szczerze, że ja też nie wiem, o co chodziło jurorom, kiedy pisali uzasadnienie swojego werdyktu. Chyba o to, żeby było wesoło... Ale czym innym są prywatne skojarzenia, a czym innym - dawanie temu wyraz w werdykcie jury. Myślę, że stało się tak, bo jury było w 100% męskie. Przy kobitce ten tekst o 2. zwrotce raczej by nie przeszedł...
Zaś jeśli chodzi o jurorów na festiwalach piosenki zeglarskiej to już mnie naprawdę NIC nie jest w stanie zdziwić. Nic.
|
Odpowiedz na ten komentarz |