Szantymaniak poleca:

Jesteś tutaj

Artykuły

Szanty pod Żurawiem - post scriptum gdańskiego jam session

Różności

Ja w kwestii nieformalnej...

 

Piąta rano w Gdańsku. Idę sobie gdzieś między Ogarną a Okopową, z gitarą na ramieniu, myśląc w jak odmiennych okolicznościach przyjdzie mi zakończyć ten dzień.

 

"Najważniejsze są początki, bo do nich

...

Ja w kwestii nieformalnej...

 

Piąta rano w Gdańsku. Idę sobie gdzieś między Ogarną a Okopową, z gitarą na ramieniu, myśląc w jak odmiennych okolicznościach przyjdzie mi zakończyć ten dzień.

 

"Najważniejsze są początki, bo do nich zawsze się wraca" - wypalił któryś kumpel, podczas jednej z TYCH długich nocnych rozmów. Fakt. Kto nie lubi swoich młodzieńczych, żeby nie powiedzieć - dziewiczych - przygód, ubarwiać i osadzać w rzeczywistości rodem z "Wyspy Skarbów"? Kiedy to będąc - powiedzmy - siedemnastoletnim dryblasem z bandą innych podobnych odszczepieńców zostawiło się (na tydzień) rodzinny dom by wyruszyć na podbój morza (nawet jeśli tylko - "bieszczadzkiego morza" - czyli Soliny). W tej pierwszej oraz w kolejnych wyprawach, jak na prawdziwe awanturniczo - przygodowe powieści przystało, najbardziej liczyły się: wyzwania, dobrana kompania i śpiew.

Wtedy jeszcze czasami obchodziliśmy się bez wina, a przyszłe kobiety były ciągle dziewczynami.  Śpiew zwykle do rana, przy ledwo zipiącej gitarze marki "Admira" w pełniącym rolę tawerny namiocie en-esie z demobilu lub zapyziałym kokpicie starego Ramblera. Potem żądza przygód zaniosła nas na szerokie wody i jak to ma miejsce w przypadku owych szerokich wód - przybywało prawdziwych tawern. W prawdziwych tawernach spotykaliśmy kolejne niespokojne duchy i dalej - śpiew rozbrzmiewał do rana i coraz to inne miasto (port?) witało nas bladą twarzą świtu z niemym pytaniem w zaspanych latarniach: "co wy tu jeszcze robicie?"

 

Nim się człowiek obejrzał, uległ nieubłaganemu prawu powszechnej komercyjnej grawitacji, wciśnięty gdzieś między dead-line'y w robocie, zakupy, szukanie mieszkania, plany urlopowe, upychając jeszcze grafik koncertów i prób, "żeby nie zgubić siebie". Idę wiec sobie o piątej rano w Gdańsku, gdzieś między Ogarną a Okopową, ale już bliżej Okopowej i tak sobie myślę, jak to fajnie, że zostałem w tawernie festiwalowej "Szant pod Żurawiem" odrobinę dłużej - dość, żeby i tym razem nie ominęło mnie najlepsze. Wystarczy to co zwykle: zatłoczona knajpa, opuszczone mikrofony do których jakoś nikt się nie pali, bracia Jędrzejko których tak jak i mnie, kiedy już oficjalnie zacznie się rano, czeka wielogodzinne wytrząsanie po polskich drogach, Krzysiek - mój osobisty brat, który też jakby z nadzieją został jeszcze chwilkę. Potrzebna jest jeszcze tylko iskierka w porozumiewawczym spojrzeniu, żeby nieformalnie, bez podtekstów, bez skrępowania, bezinteresownie - nawet nie dla idei (!), przenieść się w całkiem inną rzeczywistość i znów móc przegapić fakt że noc zamieniła się w świt.

 

Wiem że się nie wyśpię i wiem że jeszcze dziś wieczorem, już kilkaset kilometrów w głębi lądu, będę się zastanawiał co muszę przygotować na poniedziałek. Ale właśnie po to tu przyjechałem: po parę chwil kiedy znowu liczą się tylko tawerna, kompania i śpiew.

 

Dzięki chłopaki, już się cieszę na następny raz!

Pablo Delikat

Informację wprowadził(a): Paweł Delikat - godz. 1:58, 17 lipiec 2009, wyświetlono: 6233 razy

Paweł 'Synchro' Jędrzejko

wysłano: 22:49,17 lipiec 2009

Pawełeczku, Krzysiu - kochane chłopaki! Cały czas tę absolutnie czarodziejską jam session wspominamy, jak zresztą wszystkie prześpiewane z Wami wieczory i noce. Oby takich było jak najwięcej, bo - dokładnie tak, jak napisałeś - dla nich właśnie chce się żyć! Uściski najserdeczniejsze dla Was i całego zespołu, Paweł Jędrzejko
Odpowiedz na ten komentarz
Ojciec Dyrektor

wysłano: 6:21,22 lipiec 2009

To dla takich chwil robimy wam ten festiwal. Serdeczności z Gdańska. I podróżujcie po naszych kochanych drogach ostrożnie, bo jako dobro kultury narodowej jesteście dla nas bezcenni.
Odpowiedz na ten komentarz
Copyright © 2004-2010 SZANTYMANIAK.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Technologia: strony internetowe INVINI