Szantymaniak poleca:

Jesteś tutaj

Artykuły

W hołdzie tym, którzy odeszli

Relacje

6 listopada w Mikołajkach odbyły się po raz kolejny Zaduszki Żeglarskie, impreza zorganizowana dla uczczenia ofiar "białego szkwału" i wszystkich żeglarzy, którzy przegrali walkę o życie z żywiołem. Publikujemy relację Agaty Szlagier-Jabłońskiej.

 

 

Po raz czwarty, a więc już tradycyjnie, Zaduszki Żeglarskie w Mikołajkach.

Mieszkamy od 20 lat w Użrankach.  Dlaczego w sobotę 6 listopada przyjechaliśmy na godzinę 16.00 do Kościoła Matki Bożej Różańcowej w Mikołajkach? I to przyjechaliśmy w trzypokoleniowym składzie, bo i babcie, i ja z mężem i nasza mała Agatka? Choć było ciemno i zimno, choć sobota to dzień przeznaczony na odpoczynek, choć pogoda i pora raczej zachęcały do spędzenia czasu przed telewizorem (ja telewizora nie używam, ale reszta rodziny i owszem).

Bo to nasz Kościół i nasza Wspólnota, bo tu przyjeżdżamy na coniedzielne Msze Św. i tu świętujemy. Bo w tym miejscu i z tymi ludźmi dobrze nam być w chwilach ważnych. Bo to nasza mała ojczyzna. Jeziora, przyroda, ludzie. Bo Teściowie moi, mąż żeglowali po mazurskich jeziorach. Bo lubię słuchać szant, zwłaszcza na żywo i zwłaszcza tych, które powstały z wiatru i wody. Bo pamiętam ten dzień białego szkwału, byłam wtedy z dziećmi na przystani, na Kokoszce. Pamiętam las, który zniknął w okamgnieniu, pamiętam plecaki pozostawione na brzegu, porzucone śpiwory, koce... i pustkę, i ciszę która nagle nastała...  i kolejne dni, poszukiwanie żywych, poszukiwanie ciał, Msze, modlitwy o ich odnalezienie...

A więc po raz czwarty Zaduszki Żeglarskie. Tym razem pamięć już nie tylko o ofiarach „białego szkwału", ale szerzej o żeglarzach, wodniakach...  o kruchości i tymczasowości naszego bycia tu na ziemi.

 

Najpierw Msza Święta, uroczysta, koncelebrowana pod przewodnictwem ks. dr. Wojciecha Kotarskiego (dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Biskupiej w Ełku). Kościół udekorowany żeglarskimi akcesoriami, starymi i jakby porzuconymi w nieładzie, skupienie, kazanie. Mądre słowa o pięknej przyrodzie, żywiołach, losie, jaki jest każdemu z nas przeznaczony i o tym, że to wszystko przecież pochodzi od Boga. Ewangelia też taka „ekologiczna" o tym, że człowiek odpowiedzialny jest za to, co zostało mu powierzone. Powinien być więc lojalny wobec Tego, który obdarzył go zaufaniem. W naszej wierności rozpoczynamy od tego, co małe, wydawać by się mogło niewarte troski i starania. Jezus zachęca, byśmy byli uważni zarówno w sprawach małych, jak i wielkich. Słuchacz, który pośród znajdujących się w kościele kapoków i żagli przeniesie się w wyobraźni nad jezioro, usłyszy w tych słowach o odpowiedzialności za stan środowiska, które też i jego opiece zostało powierzone.

Po Mszy zapalenie zniczy pod krzyżem, pod pamiątkową tablicą Pamięci Tych, którzy 21 sierpnia 2007 roku, po przejściu „białego szkwału" nie powrócili do portu. Krótka modlitwa, chwila skupienia, zimny wiatr.

Strzeż mnie Panie Boże, moja łódka jest taka mała a morze takie wielkie - modlitwa bretońskich rybaków, te słowa umieszczone są na tablicy pamiątkowej u stóp mikołajskiego kościoła.

 

 

 

Później koncert. Pierwsza część w kościele. Lubię słuchać muzyki, ale słuchając dźwięków zapisanych na mniej lub bardziej nowoczesnych nośnikach nie czuję tego, co czuję podczas kontaktu z wykonawcą. I ten głos z szerokiej piersi... Mirosław "Kowal" Kowalewski, Jędrzej Korzeń...

O tych co idą z wiatrem i pod wiatr, o tym że żagle posiwiały i o tym, że ciągle chce się gnać...

O białych żaglach, które kryje mgła...

I o tym, po co Bóg cichcem zabrał nam skrzypka, skoro na zawołanie ma anielskie chóry...

Bo na niebieskim wszechbłękitnym oceanie żeglarzom także czasami trzeba grać...

 

A mój Anioł ma

Z żagli skrzydła dwa

Nie usiedzi na niebiesiech

Zawsze diabeł Go poniesie

Z żeglarzami gna, z żeglarzami gna!

 

i o tym, że życie to taki długi rejs...

 

Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza.

- Paul Claudel

 

 

 

Druga część koncertu w „Sielawie". Mirosław "Kowal" Kowalewski, Jędrzej Korzeń oraz Grzegorz Tyszkiewicz i Załoga Dr. Bryga. Tu już mniej skupienia, klimatyczna muzyka, dialog z publicznością i wyśmienity poczęstunek. I na gorąco, i na zimno, i na słodko, i na ostro. Kawa, herbata, grzane wino. Wino podobno wyborne, ale cóż, ja zawsze jestem kierowcą... W każdym razie do końca koncertu można było coś zjeść i wypić. Kolejny już raz uczestniczymy w wydarzeniach w mikołajskiej parafii i kolejny już raz widzę, że tak po prostu ktoś zrobił bigos, ktoś przyniósł ciasto, że to wszystko organizuje się jakoś samo, przywracając wiarę w ludzi i nadzieję.

Wspaniała atmosfera, za oknem już ciemna noc.

 

Po wodzie szeroko leśne płyną słowa,

Pod nocą wysoką gwiazda tańczy nowa,

Po wodzie szeroko cieniem płyną chmury,

Tylko w uszach tak głęboko szumią mi Mazury.

 

Było miło, swobodnie i trochę domowo. Wszyscy byli razem i wspólnie przeżywali i muzykę, i spotkanie. I babcie, i kilkoro dzieci, i księża, i świeccy, i siostry zakonne, i przedstawiciele Polskiego Związku Żeglarskiego, i mieszkańcy Mikołajek, i przybysze z Węgorzewa, i sami wykonawcy, którzy bawili się chyba równie dobrze jak pozostali uczestnicy. A w tle szanty, w tle „moje Mazury".

 

I mimo, że nadeszły wielkie zmiany,

I wciąż do przodu galopuje "gupi" świat.

 

Mimo, że w tym „gupim" świecie tylko wypas się liczy. To miło choć przez chwilę pomyśleć o Mazurach z żaglem bawełnianym (choć i ja już raczej mam w pamięci dakronowe), wspomnieć ludzi tamtych lat, żeglarzy którzy wiedzą po co żyją...

Właśnie w taki cichy, listopadowy wieczór, kiedy już skłębiony, dziki tłum zniknął z nabrzeża, kiedy już nie ma masy ludzi w wielkich pływających domach jest czas na pytanie: „gdzie w tym wszystkim sens?"

Nie po to, by „zawrócić czasu bieg", ale by wejść w XXI wiek nie tyle ze wspomnieniami tamtych lat (bo przecież ci najmłodsi mieć ich jeszcze nie mogą), ale wartościami, które ten galopujący „gupi" świat gdzieś w biegu, w pogoni za wypasem, na naszych oczach traci.

 

Dobrze jest pośpiewać sobie przy gitarze,

Gdy za oknem wiatr obrywa liście z drzew,

Kiedy łodzie pochowano już w hangarze

I za rok dopiero znów ruszymy w rejs.

 

W sumie ten sobotni wieczór to kawał dobrze spędzonego czasu. W tej pogoni, w tym pośpiechu, który dziś tak często nam towarzyszy, chwila zadumy, pogodnej refleksji i zwyczajnie dobrej zabawy to bardzo cenny dar. W ogólnym zabieganiu mimo wszystko jakość czasu też bardzo się liczy. To był czas bardzo wysokiej jakości, a przyznam, że jestem wybrednym smakoszem.

 

Miej czas na to, aby pomyśleć - to źródło mocy. Miej czas na modlitwę - to największa siła na ziemi. Miej czas na uśmiech - to muzyka duszy.

- Matka Teresa z Kalkuty

 

 

Agata Szlagier-Jabłońska

(W tekście fragmenty szant, które można było usłyszeć podczas koncertu oraz parafrazy)

 

Informację wprowadził(a): Michał Nowak - godz. 22:42, 6 grudzień 2010, wyświetlono: 7081 razy

Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.
Copyright © 2004-2010 SZANTYMANIAK.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Technologia: strony internetowe INVINI