Artykuły
Wielcy ludzie szant (4): Johnny Collins
Felietony
Johnny'ego Collinsa miłośnicy pieśni morza znają jako doskonałego wykonawcę tradycyjnych pieśni pracy, jednego z weteranów szant. Jest to jego wielka miłość, co sam często podkreślał, mówiąc kiedyś: "Gdybym wygrał milion na loterii, dalej śpiewałbym w klubach. Oto co bym
Johnny'ego Collinsa miłośnicy pieśni morza znają jako doskonałego wykonawcę tradycyjnych pieśni pracy, jednego z weteranów szant. Jest to jego wielka miłość, co sam często podkreślał, mówiąc kiedyś: ...Johnny'ego Collinsa miłośnicy pieśni morza znają jako doskonałego wykonawcę tradycyjnych pieśni pracy, jednego z weteranów szant. Jest to jego wielka miłość, co sam często podkreślał, mówiąc kiedyś: "Gdybym wygrał milion na loterii, dalej śpiewałbym w klubach. Oto co bym zrobił. Kocham to, że mogę się dzielić swoimi pieśniami z innymi ludźmi".
Rzeczywiście występy Johnny'ego Collinsa zawsze przebiegają w niesamowitej, niemal rodzinnej atmosferze - o ile tylko trafia mu się odpowiednia publiczność, która da się porwać starym pieśniom spod żagli. Warto prześledzić długą drogę, jaką przebył do dnia dzisiejszego.
Sympatyczny Anglik urodził się w Norwich, 10 maja 1938 roku, nazwisko Collins zawdzięcza rodzinie, która go adoptowała w wieku dwóch lat. Od dziecka śpiewał w kościelnym chórze, już jako nastolatek pracował w szpitalu, a w wieku 18 lat trafił do armii.
Na początku lat 50-tych Johnny odkrył muzykę skiffle, która zawierała w sobie elementy folku i często określa się ją jako prababkę rythm'n'bluesa. Podczas swej służby w wojsku bazował m.in. w Singapurze, brał udział w licznych występach kabaretowych, grał też w zespole przygrywającym do tańca na jednym z brytyjskich statków. Sam Johnny wspomina, że mniej więcej w tym czasie zainteresowali go ówcześni giganci folku - Burl Ives i Woody Guthrie.
Po powrocie do Anglii założył nawet własną grupę, z którą grał w klubach w dzielnicach robotniczych - The Lonesome Travellers, jednak bliżej jej było do stylistyki country. W tym samym czasie grał też z High Society Jazz Band.
W 1963 roku wprowadzono Johnny'ego do Golden Cock Folk Club w Darlington, gdzie odkrył wielki potencjał brytyjskiej muzyki folkowej, która stopniowo zaczęła wypierać z jego repertuaru amerykański folk. Wkrótce potem poznał tak klasyczne już dziś zespoły, jak The Coppers i The Watersons, szala przechyliła się więc jednoznacznie na korzyść Wyspiarzy. Kiedy w roku 1965 armia przerzuciła go do Hong Kongu, występował w tamtejszych klubach grając już muzykę brytyjską, w 1967 znalazł się znów w Singapurze, gdzie grał w klubach Royal Air Force, gdzie występowali również Pam Ayres i Tom Lewis. Kolejny powrót do Anglii dał Johnny'emu okazję do poznania następnych ważnych dla niego osób, między innymi Jim'a Mageean'a z którym koncertuje regularnie do dziś. Poznali się w 1975, a wielkie tournee po Europie i Ameryce w roku 1983 uważają za szczytowe osiągnięcie w karierze ich duetu.
W międzyczasie kształtował się też repertuar, z jakim kojarzy się dziś Johnny'ego Collinsa. Pieśni o morskim życiu i towarzyszących marynarzom uciechach stały się jego najbardziej rozpoznawalną wizytówka. Występował z wieloma zespołami, solistami i muzykami, jego płyty to klasyczne już dziś albumy z szantami.
W Polsce Johnny Collins zaistniał przede wszystkim jako kilkukrotny gość festiwalu "Shanties" w Krakowie. Występował tam m.in. z Jim'em Mageean'em i zespołem Capstan Full Strengh.
Dyskografia: "Traveller's Rest" (1973), "Johnny's Private Army" (1975), "Free and Easy" (1982), "Strontrace" (1983), "Pedlar of Songs" (1993), "Coming of Age", "Shanties and Sea Songs" (1996), Shanties & Songs of the Sea (1999)
Inne artykuły z tego cyklu
Informację wprowadził(a): Rafał "Taclem" Chojnacki - godz. 8:37, 15 maj 2004, wyświetlono: 1510 razy
YenJCo |
wysłano: 23:43,18 maj 2004
Przede wszystkim Taclem gratulacje za kolejny swietny tekst. Nie mam pojęcia skąd bierzesz te wszystkie informacje ale uwielbiam Twoje artykuły!
Johna Collinsa kilkakrotnie spotykałem, właściwie mijałem za kulisami podczas Shanties, nie przypuszczałem nawet jak ciekawa i barwna jest to postac. Dziekuję za ten artykuł - kiedy następnym razem go spotkam nie omieszkam z nim po prostu pogadac - dotąd czułem jakiś opór... nie miałem pojęcia o czym moglibyśmy pogadac - teraz juz wiem - dzieki Tobie. Swietna robota!
|
Odpowiedz na ten komentarz |