Artykuły
Wielkie szanty, wielki folk ("Euroszanty & Folk" w Sosnowcu, 5-7 września 2008 r.)
Komentarze » dodaj własny komentarz
Taclem |
wysłano: 9:35,25 listopad 2008
Dużą część imprezy obejrzałem dzięki transmisji internetowej. Choć niekiedy mam podobne odczucia jak Michał, to trudno mi zrozumieć zachwyt nad aktualnym wcieleniem Mordewindu. Płyta nagrana jeszcze z Michałem Drabikiem to fajne folk-rockowe granie. Ale to co zagrali w Sosnowcu to rozpaczliwa próba zagrania tego co trzeba, z mniejszym instrumentarium. Lubię Mordewind i stwierdzam, że nie wyszło to źle, ale ta muzyka wiele traci bez folkowych instrumentów.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Dziadek Władek |
wysłano: 9:46,25 listopad 2008
23.09.2008 pisze Autor tego artykułu w swoim komentarzu do innego, zamieszczonego na szanty24 http://www.szanty24.pl/okiem-bosmana/relacje/magicznie-klimatycznie(euroszanty-dzien-),1,1,351,41 tak:
„Oczywiście uwagi zawsze można mieć, moim zdaniem zabrakło paru wykonawców, za uboga była gastronomia, problemy ze sprzedażą biletów i punktualnością koncertów w mieście i tawernie. Ale to są naprawdę DROBIAZGI! Wszystko postaram się szerzej omówić w relacji, która powoli powstaje.”
Pomijając wszystko co tam napisano (można przeczytać) napisałem:
„Myślę jednak, że na tym nie koniec i ta powstająca z mozołem relacja się pojawi … A „na teraz” (24.09 – przyp. autora) tak sobie myślę – jesteś prawnikiem. FAKT.
Będziesz dalej (bo przecież po to się w tym kierunku kształciłeś) – tak przypuszczam.
Jakim – nie wiem, ale wiem jedno – gdybyś był sędzią, to powód zapewne by zmarł ze starości zanim doczekał by się końca sprawy i ogłoszenia wyroku.
Czekam, mn – bo piszesz dobrze, z zacięciem i ciekawie. „
Festiwal odbył się w dniach 5-7 września 2008 :-) Doczekałem się – nie „umierając ze starości”. I tak sobie teraz czytam:-)
Dobry artykuł. Daje obraz całości, uzupełniony wypowiedziami znawców tematu.
Mówią:
Michał Gramatyka:
„Pewnym minusem imprezy było niewielkie zainteresowanie publiczności, jednak o sukces frekwencyjny przyszłych edycji festiwalu jestem spokojny. Każdy z tych, którzy na Euroszantach byli z pewnością przyprowadzi dwóch kolejnych szantymaniaków. I tak w nieskończoność... ”
Uśmiechnąłem się do tej „nieskończoności” i „szantymaniaków”. W Polsce stanie się mokro nie tylko za sprawą deszczu:-) Oby tylko nie było powodzi.
Bartosz Konopka:
„Są takie wydarzenia w życiu, które więcej się już nie powtórzą.”
Świetny opis zapowiadania Clannadu i to stwierdzenie – „Festiwal w Sosnowcu pozwolił mi poczuć magię Sherwood i obcować z Aniołami”
No tak – nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki….
Tu chciałbym zacytować za Autorem tego artykułu:
„Nie po raz pierwszy radykalną opinię wyraził Jerzy Ozaist z Czterech Refów: - Pusta, nadmuchana staraniami firm fonograficznych wydmuszka. Cały dźwięk oparty o "aurę" brzmień wygenerowanych z tego wielkiego, białego parapetu, który stał po prawej z tyłu, skryty najczęściej w dymach. Na jego tle poszczególni członkowie coś brzdąkali lub bąkali bez przekonania, często się rozjeżdżając... Bez żalu pojechałem na dworzec pół godziny przed końcem.”
Zacytowałem i sam się nad tym zastanowiłem… Czy autor dosłownie zacytował słowa Ozaista? Być może skrzętnie je zapisał:-) Czy jest to opinia „na gorąco” – czy też uzyskał ją po jakimś czasie?
Jak widać – KAŻDY z nas inaczej odbiera muzykę i „widowisko”, nawet autorytety sceny, więc – po co narzucać innym jakiś punkt widzenia? Zostawmy im „wolną i nieprzymuszoną wolę”.
Chyba najlepiej określił to następny z wielkich, którego słowa przytoczył Autor.
Marek Szurawski:
„Muzyczne opowieści o "morzu, ludziach i okrętach", rozbrzmiewające w Polsce od 30 lat weszły na zupełnie nowe tory.”
Tak – to prawda. I chyba ten „szantowy pociąg” już od dość dawna po nich jedzie. Oby tylko zwrotnice na rozjazdach były sprawne.
Artykuł przeczytałem z wielkim zaciekawieniem – niestety nie jest mi dane skonfrontować go z moimi odczuciami – po prostu nie byłem uczestnikiem Festiwalu.
Z największym zaciekawieniem przeczytałem o zagranicznych wykonawcach – i zestawiłem je z wypowiedzą Autora na Forum Szantymaniaka (czytam, pomimo że nie jestem zarejestrowany, niektóre tematy. Pogardliwie określa się takich jak ja „skrytoczytacze” – nie ukrywam, że nie akceptuję tego miana, tak często używanego przez zarejestrowanych użytkowników.). Jeden z tematów, który czytam, to temat Krzysztofa Malinowskiego, w nim można zobaczyć pewną wypowiedź:
13.11.2008 Michał Nowak, autor tego artykułu
http://www.forum.szantymaniak.eu/viewtopic.php?t=679&postdays=0&postorder=asc&start=690 pisze w swoim poście:
„Hmmm sporo goryczy w tych słowach.
Ale niestety, w dzisiejszym świecie to nie jakość muzyczna decyduje o popularności. Sprawny menedżer, zdolności PR czy wreszcie ładna i młoda buzia (że inne części ciała pominę) znaczą niestety więcej.
Na naszej polskiej scenie też tak jest, są absolutnie topowe i świetne kapele, które grają może 10 koncertów rocznie, są wykonawcy marni, którzy grają ich 50. W każdej branży zresztą tak jest, nie tylko szantowej.
A co do sprowadzania wykonawców zza granicy... Tak jak powiedziała kiedyś Pani Dyrektor Giżyckiego Centrum Kultury: "Nasza publiczność woli polskie zespoły" - więc zagranicznych nie zaprasza. No a jak ma je lubić, skoro nikt ich nie zaprasza i nie może ich poznać???? Błędne koło.”
Czytając artykuł widzę starych i nowych wykonawców… Zagranicznych. I zastanawiam się nad tym, jak to nasza publiczność woli polskie zespoły…. Idę dalej – woli czy lubi? Ciekaw jestem, kiedy to Pani Dyrektor wypowiedziała te słowa cytowane przez mn – i do kogo….
Czyżby buzie zaproszonych na Euroszanty wykonawców były ładniejsze od ich „jakości muzycznej”? Śmiem wątpić, nic nie odbierając ich „buziom” czy innym częścią ciała, „pominiętych” przez mn’a.
Ładne fotografie ilustrujące tekst – szkoda tylko, że Autor nic nie wspomniał o ich wykonawcach. Zapewne sporo ludzi – nie tylko fanów „mokrych piosenek” czyta Szantymaniaka i warto by im było to przybliżyć – a przynajmniej podać źródło tych pięknych fotografii.
Patrzę teraz na spis artykułów o Euroszantach… Z różnych okresów – przytoczony przez Autora.
W wolnym czasie przypomnę je sobie – ale nie tak dawno ukazała się relacja E.T http://www.szantymaniak.eu/index.php?notka=1528
Pierwszy komentarz do niej kogoś, kto podpisuje się „@” (nie cierpię anonimów) brzmiał:
http://www.szantymaniak.eu/index.php?komid=8489
Ja napiszę tutaj tak: dobrze, ze Euroszanty dalej żyją. Faktycznie źle, że takie artykuły powstają dopiero teraz.
Dziękuje autorowi za tak obszerna relację.
Na zakończenie przytoczę jednak opinię Autora – jak myślę jego OSOBISTĄ.
„Festiwal "Euroszanty & Folk" okazał się wielkim sukcesem. Pokazał, że można w Polsce zorganizować festiwal folkowy na prawdziwie europejskim poziomie. Taka formuła zresztą byłaby nie do pomyślenia np. w Anglii. Jim Mageean powiedział mi, że Anglicy przecieraliby oczy ze zdumienia, widząc w nazwie "szanty" przed "folkiem"... Od czasu imprezy trwa zresztą dość ożywiona dyskusja w środowisku - jak było, jak będzie za rok, co zmienić, poprawić?”
Czyżbyśmy byli („środowisko” – przyp. autora) aż na takim zaściankowym poziomie? Może nie jestem tym „wielkim europejczykiem” – ale też i słoma z butów mi nie wychodzi. Myślę, że innym też. Wykonawcom i widzom.
„Dość ożywiona dyskusja”.. O tym, jak było, jak będzie i co zmienić myśli zapewne niewielu – jednym z nich jest właśnie Maciej Jędrzejko. Na pewno podejmie właściwe decyzje i właściwie dobierze sobie „sztab”, określany przez Niego „"Ekipą Wielkiego Ptaka" :-)
Dyskusja w środowisku, ta „dość ożywiona” mało mnie jakoś interesuje, bo to „środowisko” często ma małe pojęcie o tym, jak trzeba i co trzeba. Ja zresztą też – ale na szczęście nie jestem „środowiskiem”.
Z wielką uwagą przeczytałem wypowiedź YenJCo i połączyłem ją z wypowiedzią Marka Szurawskiego, którą przytoczę jeszcze raz – „Muzyczne opowieści o "morzu, ludziach i okrętach", rozbrzmiewające w Polsce od 30 lat weszły na zupełnie nowe tory.”
Wie co mówi. Krótko i zwięźle.
Władysław Całka
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Makenzen |
wysłano: 22:12,26 listopad 2008
Tego wydarzenia nie da się zapomnieć...
Czułam się jak na wielkim trzydniowym pikniku. "Miasteczko festiwalowe" - bardzo trafne określenie. Móc się budzić z ukochaną muzyką na wyciągnięcie ręki, w gronie przyjaciół i znajomych, smażyć się w promieniach wrześniowego słońca dającego jak w lipcu, z tą samą muzyką przeżywać dzień i przy niej zasypiać... oj... tak właśnie sobie wyobrażam raj mniej więcej ;-)
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Anonim z wyboru |
wysłano: 11:53,27 listopad 2008
Ludzie dajcie już spokój, byłem na tej imprezie i bez przesady, jest wiele imprez w Polsce o których w jednym procencie się tyle nie mówi a sa równie dobre a tu az do znudzenia, nie róbcie z tej imprezy sekty
pozdrawiam - anonim z wyboru
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Makenzen |
wysłano: 11:57,29 listopad 2008
"(...) opowieść, zachwyt zaczyna czuć zapach radia Maryja"
A ja na to:
"Jadąc na rowerze, świeciło słońce"
Rozumiem, że to zachwyt czytał tę czterechsetną opowieść? Czy może zapach? Bo już się gubię w tym wszystkim :-)))
Jedyną wadą tej relacji jest to, że się pojawiła o 2 miesiące za późno.
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Felix2 |
wysłano: 20:51,15 grudzień 2008
Byłem na wielu festiwalach, ale tu spotkałem pełen profesjonalnie zorganizowany.Nie jakaś tam ,,prowizorka na agrafkach"
|
Odpowiedz na ten komentarz |
Fx |
wysłano: 20:53,15 grudzień 2008
Może odstaw te ziółka, bo ci się do reszty mózg zlewaczył...
|
Odpowiedz na ten komentarz |